Amerykanie dokonali rzeczy, wydawałoby się, niemożliwej. Po dwóch porażkach w turnieju – z Włochami 1:3 i Brazylią 0:3 – byli najsłabszym uczestnikiem turnieju, obok Nowej Zelandii. Ale w trzecim meczu pokonali mistrza Afryki – Egipt 3:0 i z lepszym bilansem bramek awansowali do drugiej rundy: za Brazylią, a przed mistrzami świata. Zwycięstwo nad Hiszpanią teoretycznie nie wchodziło w grę. Mistrzowie Europy z 35 spotkaniami bez porażki i 15 zwycięstwami z rzędu wydawali się stuprocentowymi faworytami.

Co z tego, że niemal nie schodzili z połowy Amerykanów i ostrzeliwali bramkę Tima Howarda średnio raz na trzy minuty. Nic z tego nie wynikało. Howard bronił, obrońcy wybijali piłkę rzucając się pod nogi Hiszpanów, tracących wiarę w miarę upływających minut. Dwie kontry Amerykanów okazały się skuteczniejsze niż maestria Fernando Torresa, Davida Villi czy Xaviego.

W drugim półfinale Brazylia męczyła się z RPA, ale wynikało to z faktu, że chciała zwyciężyć tak, aby się nie spocić. A to okazało się niemożliwe. Piłkarze RPA na swoim boisku zagrali bardzo dobrze, wypracowali więcej dobrych sytuacji niż Brazylijczycy i już po takim meczu wiadomo, że za rok, podczas mundialu na tych samych boiskach będą groźni dla każdego. Ale Brazylia jak to Brazylia – nie potrafiła strzelić z akcji, to zdobyła gola z rzutu wolnego. Dani Alves podtrzymał tradycje Roberto Rivelino i Zico, trafił zza pola karnego raz a dobrze i canarinhos zagrają w finale. Będą faworytami, tym bardziej że w spotkaniu grupowym z USA, wygranym 3:0, mieli przygniatającą przewagę.

Ale nic w futbolu nie jest pewne. Brazylijczycy są błyskotliwi, Amerykanie bardzo solidni. Od kiedy uwierzyli, że stać ich na pokonanie nawet mistrzów Afryki i Europy, na pewno nie klękną przed Brazylią.

[i]Mecz o 3. miejsce: Hiszpania – RPA (niedziela, godz. 14.45, TVP Sport) Finał: USA – Brazylia (niedziela, godz. 20.10, TVP 2) [/i]