Oficjalna odpowiedź Grzegorza Laty na pytania o niedzielną próbę sił to szeroki uśmiech i pewna mina. – Życzę państwu wesołych świąt – odpowiadał podczas posiedzenia UEFA na Maderze, gdy dziennikarze pytali o zjazd. Plany spiskowców z drużyny Kazimierza Grenia Lato kwituje krótkim: – Nie mam na ten temat wiadomości. Ale to tylko poza.
– Gdyby był spokojny, Andrzej Placzyński nie umawiałby mu środowego spotkania z przedstawicielami klubów – mówi „Rz” jeden z działaczy. A działacz jednego z klubów dodaje: – Lato ma rację, że się boi. Mazowsze i Dolny Śląsk na pewno będą przeciw prezesowi. A delegatów niezadowolonych z tego, że Śląsk tak się dziś panoszy w PZPN, jest znacznie więcej – tłumaczy. Grupa śląska to przede wszystkim wiceprezesi Rudolf Bugdoł i Antoni Piechniczek oraz Ireneusz Serwotka.
Ten ostatni zapewnił Lacie głosy śląskich klubów podczas ubiegłorocznych wyborów i teraz prezes też może na nie liczyć. Ale większość delegatów z ekstraklasy (każdy klub ma po dwóch przedstawicieli) będzie przeciw obecnym władzom.
Gra prowadzona przez Grenia i jego stronników toczy się o to, by jak najwięcej ludzi Laty w zarządzie nie dostało absolutorium. Odwołanie prezesa czy wiceprezesów jest nierealne. Do tego potrzeba dwóch trzecich głosów. Ale brak absolutorium (głosowanie nad nim, zwykłą większością, dla każdego członka zarządu z osobna to nowość) powinien być sugestią: sami podajcie się do dymisji.
Sprawa absolutorium od dawna wywołuje u członków zarządu skoki ciśnienia. Władze PZPN szukały każdego sposobu, żeby zmniejszyć ryzyko. Członkowie Komisji Rewizyjnej – to ona będzie rekomendować, czy dany działacz powinien uzyskać absolutorium czy nie – byli najbardziej hołubioną grupą podczas zagranicznych wojaży PZPN. Szefowie związku chcą, by to Greń był jedynym działaczem, któremu komisja da negatywną rekomendację. Greń w październiku demonstracyjnie zrezygnował z zasiadania w zarządzie, ale musi zostać oceniony za ten okres, gdy w nim działał.