To był mecz o lepszy humor. Reprezentacja od ponad pół roku nie strzeliła gola. Kibice liczyli kolejne minuty wstydu, Franciszek Smuda robił się coraz bardziej nerwowy.
W sobotę ten wrzód przeciął Ireneusz Jeleń. W 42. minucie najpierw doskonałą interwencją zatrzymał akcję Ukraińców Artur Boruc, a potem z piłką ruszyli Polacy. Tomasz Bandrowski podał do Jakuba Błaszczykowskiego, a ten do Jelenia. Kibice odetchnęli, kiedy zobaczyli, jak napastnik Auxerre pokonuje Andrija Piatowa. – Jestem w doskonałej formie, a będzie jeszcze lepiej. Po takim podaniu minąłem tylko bramkarza i strzeliłem do pustej bramki – opowiadał potem Jeleń.
Smuda, coraz bardziej krytykowany w ostatnich tygodniach, odetchnął w sobotę nie tylko dzięki bramce Jelenia. Przywitano go w Łodzi serdecznie. Kibice krzyczeli: „Jesteś u siebie”, przypominając złote czasy, gdy prowadzony przez niego Widzew grał w Lidze Mistrzów. Na trybunach nie było jednak kompletu, a atmosfera była tak kiepska, jak ostatnio gra reprezentacji.
Kibice głównie wyzywali PZPN, mimo że kilku z nich chwaliło się, iż dostało bilety pod stadionem od Grzegorza Laty, który w ten sposób postanowił poprawić swój wizerunek. Na trybunach obok prezesa PZPN siedział Lech Wałęsa, ogłoszony w sobotę oficjalnie jedną z twarzy Euro 2012.
W sobotę reprezentacja Polski nie grała dużo lepiej niż w poprzednich meczach, ale że rywal był dość słaby, a piłkarze Smudy wreszcie zdeterminowani, pojawiła się iskierka nadziei na lepsze jutro. Przede wszystkim wrócił do bramki stary, dobry Boruc, pokazując, że dziewięć miesięcy eksperymentów Smudy ze stawianiem na Łukasza Fabiańskiego i Tomasza Kuszczaka było czasem straconym. Obrona była najlepszą formacją. Duet stoperów Michał Żewłakow – Grzegorz Wojtkowiak grał, jakby w takim zestawieniu występował od lat.