To nie do końca była „Polska B”. Chociaż Smuda nie mógł skorzystać z zawodników grających za granicą, większość z tych, którzy w piątek grali w Turcji, wystąpiło także w poprzednim spotkaniu z Wybrzeżem Kości Słoniowej, który rozgrywany był w oficjalnym terminie.
Bośniacy za to na pewno wystawili rezerwy, a dla nich krajowy skład oznaczał grupę anonimowych zawodników wzmocnionych tylko Zvezdanem Misimoviciem z Galatasaray Stambuł.
Polacy byli lepsi, już po kwadransie mogli prowadzić 3:0 i spokojnie kontrolować grę. Kamil Grosicki i Adrian Mierzejewski łatwo mijali kilku rywali, jednak zawsze brakowało im właściwego zakończenia akcji. Na szczęście skuteczny był Paweł Brożek, który gole strzelał w siódmych minutach obu połów – efektowny był zwłaszcza ten drugi, z linii pola karnego.
Niestety, w 16. już meczu pod wodzą Smudy Polacy ciągle grzeszą tak samo. – Nie możemy tracić takich goli, to nie jest poziom reprezentacyjny – denerwował się po meczu selekcjoner.
O pierwszego może mieć pretensje do Marcina Kikuta, ale drugi padł z rzutu karnego po chyba niesłusznie odgwizdanym faulu Huberta Wołąkiewicza. Tradycyjnie obrona w naszej reprezentacji była najsłabsza i nikogo nie powinno dziwić, że zimę Smuda wykorzysta na pomoc w załatwieniu polskich paszportów Damienowi Perquisowi i Manuelowi Arboledzie. W 2010 roku piłkarzom Smudy udało się wygrać tylko cztery z 14 meczów. W czterech z ostatnich pięciu tracili dwa gole.