Copa America - Urugwaj w finale

Na razie koniec niespodzianek: Urugwajczycy są w finale po zwycięstwie 2:0 nad Peru. Oba gole strzelił Luis Suarez

Aktualizacja: 20.07.2011 11:20 Publikacja: 20.07.2011 09:40

Diego Forlan i Luis Suarez

Diego Forlan i Luis Suarez

Foto: AFP

Jeszcze jeden taki mecz i nie będzie problemu z wyborem piłkarza turnieju. Rok temu w RPA Luis Suarez też był bohaterem Urugwaju, ale przewrotnym. Ciągle nie ma zgody czy Ghanę w drodze do półfinału zatrzymała w ostatniej minucie dogrywki ręka boga, czy ręka diabła. Suarez mówi, że jakby jeszcze raz miał podjąć decyzję, czy zatrzymać tak piłkę i ratować drużynę, to zrobiłby to samo. A urugwajscy kibice, znani autoironiści, stoją na trybunach Copa America z transparentami: „Luis Suarez wyciąga do nas rękę", „Podaj dłoń, Luisie".

I Luis ratuje ich z każdej opresji. Jest już najlepszym strzelcem mistrzostw razem z Sergio Aguero z wyeliminowanej Argentyny. To on uchronił Urugwaj od porażki z Peru z pierwszym meczu grupowym, wypracował bramkę, która dała remis z Chile, w ćwierćfinale Argentyńczycy byli go w stanie zatrzymać tylko faulami i odchodzili z żółtymi kartkami aż Javier Mascherano zebrał dwie i po wyrzuceniu go z boiska mecz zmienił się po myśli Urugwaju. A dziś nad ranem polskiego czasu Suarez zawziął się na Peru. Trudną przeszkodę, przed którą trzeba się było rozpędzać całą pierwszą połowę, zanim udał się skok.

Urugwaj z powietrza i po ziemi

By się udał, Suarez potrzebował pomocy dwóch kolegów, którzy też na pewno w jedenastce mistrzostw się znajdą: Diego Forlana i Alvaro Pereiry. Perreira wygrał w ostatnim sezonie z Porto wszystkie rozgrywki do których stanęli, a w Copa America strzela i asystuje. Forlan ma ten problem, co Leo Messi w mundialu: gra znakomicie, ale nie trafia do bramki. Próbował już chyba z każdego miejsca, ciągle czeka. Ale jego rzuty wolne i rożne to ciągle przysmak, a z Suarezem świetnie się uzupełniają. Forlan jest z piłkarskiej arystokracji, syn reprezentanta kraju, wnuk reprezentanta kraju, dorastający na rodzinnym ranczu. Suarez jest z rozbitej, biednej rodziny, wszystko co ma wyszarpał losowi. Forlan przychodzi się z sędziami wyściskać, a Suarez dać im burę, jeden się śmieje, drugi ma zwykle lekko skwaszoną minę. Ale razem znajdą sposób na każdego.

Argentynę atakowali z powietrza, dośrodkowaniami Forlana, wiedząc że to najlepszy sposób na obronę rywala. Sposobu na Peru musieli poszukać niżej. Załatwili sprawę awansu w pięć minut. Najpierw w 53. Suarez doskoczył do piłki odbitej przez bramkarza po strzale Forlana z daleka, i uderzył z ostrego kąta. A w 58., gdy można już było grać z kontrataku, Pereira podał tak, że Suarezowi pozostało się rozpędzić, minąć bramkarza i strzelić.

Gattuso z żelbetonu

Awansowała już do finału najlepsza latynoska drużyna ostatniego mundialu, czekająca na zwycięstwo w Copa America od 1995. Dziś w nocy może awansować Paragwaj (mecz z Wenezuelą 2.45, TVP2, który w RPA zrobił lepsze wrażenie niż Argentyna i Brazylia. Więc może wcale nie jest to turniej aż tak sensacyjny, jak podpowiadają statystyki, według których półfinały Copa America bez Argentyńczyków i Brazylijczyków nie mogą się odbyć. Turniej jest teraz rozgrywany co cztery lata, wiele się przez ten czas może zmienić i w Ameryce Południowej tak się stało.

Wygrywają ci, którzy niekoniecznie mają najwięcej pieniędzy, ale wiedzą jak się zmieniać, a nie biegają od pomysłu do pomysłu. To Urugwaj ma dziś najlepszy sztab specjalistów, włącznie z analitykami, którzy podczas meczu co kwadrans mają dla trenera Oscara Tabareza uaktualnione statystyki. A Peru, Wenezuela, o Paragwaju nie wspominając, nauczyły się szkolić młodych piłkarzy nie gorzej niż Argentyna. Peruwiańczyka Juana Manuela Vargasa, wytatuowaną maszynę do futbolu, Fiorentina kupiła za 12 milionów euro. Jak się Polsce kiedyś trafi taki transfer, to będziemy o nim opowiadać wnukom. Ale jakby przyszło teraz z Peru zagrać, to byśmy się pewnie uważali za faworytów, bo przecież z nimi kiedyś wygraliśmy 5:1.

Nie, nie bylibyśmy faworytem, Peru to jedna z rewelacji tego turnieju i porażka z Urugwajem tego nie zmienia. Peruwiańczycy poddali się dopiero gdy przy 0:2 sędzia wyrzucił im jeszcze z boiska Vargasa. Słusznie, bo piłkarz Fiorentiny w 68 minucie uderzył łokciem Sebastiana Coatesa, zdenerwowany że rywal wpadł mu na plecy. Vargas od małego ćwiczy sztuki walki, wygląda jak żelbetonowa wersja Gennaro Gattuso, tylko lepiej gra w piłkę. I, jak ­z całym Peru, lepiej z nim nie zadzierać. To się pewnie jeszcze nie raz okaże w zaczynających się wkrótce eliminacjach mundialu.

Urugwaj - Peru 2:0 (0:0)

Bramki:

Luis Suarez (53, 58).

Czerwona kartka: Juan Vargas (Peru, 69). Sędziował: Raul Orosco (Boliwia). Widzów: 35 tys.

Urugwaj:

Fernando Muslera - Maximiliano Pereira, Diego Lugano, Sebastian Coates, Martin Caceres - Alvaro Gonzalez, Walter Gargano (70-Sebatian Eguren), Egidio Arevalo Rios, Alvaro Pereira - Diego Forlan, Luis Suarez (70-Abel Hernandez).

Peru:

Raul Fernandez - Giancarlo Carmona, Santiago Acasiete, Alberto Rodriguez, Walter Vilchez -Luis Advincula (60-Carlos Lobaton), Adan Balbin (46-Josepmir Ballon), Yoshimar Yotun (53-William Chiroque), Rinaldo Cruzado - Juan Vargas, Paolo Guerrero.

Jeszcze jeden taki mecz i nie będzie problemu z wyborem piłkarza turnieju. Rok temu w RPA Luis Suarez też był bohaterem Urugwaju, ale przewrotnym. Ciągle nie ma zgody czy Ghanę w drodze do półfinału zatrzymała w ostatniej minucie dogrywki ręka boga, czy ręka diabła. Suarez mówi, że jakby jeszcze raz miał podjąć decyzję, czy zatrzymać tak piłkę i ratować drużynę, to zrobiłby to samo. A urugwajscy kibice, znani autoironiści, stoją na trybunach Copa America z transparentami: „Luis Suarez wyciąga do nas rękę", „Podaj dłoń, Luisie".

Pozostało jeszcze 88% artykułu
Piłka nożna
Liga Europy dla Tottenhamu. Sezon cierpień Manchesteru United dopełniony
Piłka nożna
Transfery polskich piłkarzy. Lato znów może być gorące
Piłka nożna
Finał zranionych. Tottenham - Manchester United o triumf w Lidze Europy
Piłka nożna
Gary Lineker po prawie 30 latach odchodzi z BBC. Powód? Oskarżenia o antysemityzm
Piłka nożna
Juergen Klopp stęsknił się za trenerską ławką. Czy poprowadzi Romę?