To historia o niedoszłym bankierze, któremu powierzono najpotężniejszy klub w Niemczech. O człowieku bez wielkiego doświadczenia trenerskiego, który w pierwszym niepełnym sezonie pracy w Monachium ma lepsze statystyki niż Pep Guardiola i Jupp Heynckes. Ich drużyny uznawane były za wzorzec, ale to zespół Hansa Dietera-Flicka lepiej punktuje (średnio 2,73 pkt), więcej biega i strzela (3,07 gola na mecz).
Gdy w listopadzie zastępował zwolnionego Niko Kovača, nic na to nie wskazywało. Nastroje w Monachium były minorowe. Po najwyższej porażce od dekady (1:5 we Frankfurcie) Bayern spadł poza podium Bundesligi, do prowadzącej w tabeli Borussii Moenchengladbach tracił cztery punkty. Od tego czasu przegrał jednak tylko dwa spotkania (jeszcze w zeszłym roku), obronił tytuł, jest w finale Pucharu Niemiec i wciąż ma szansę na triumf w Lidze Mistrzów.