Franciszek Smuda polubił zimowe zgrupowania, dopiero gdy został selekcjonerem. Większości z tych, których zabrał na cztery dni do Turcji, nigdy wcześniej nie powołał, aż ośmiu ma szansę na debiut.
– Mamy tutaj kapitalne warunki do pracy. Jeśli ktoś nadal uważa, że nasz wyjazd nie ma sensu, musi być bardzo złośliwy. Selekcjoner ma tak mało czasu na treningi z piłkarzami, że musi wykorzystywać każdą okazję. Jakbyśmy grali tu z drużyną z A klasy, też byłbym szczęśliwy – mówi "Rz" Smuda.
Początkowo Polacy mieli się zmierzyć w Antalyi z Chorwacją, która chciała przysłać piłkarzy z krajowej ligi. Później wydawało się, że zgrupowanie w ogóle nie dojdzie do skutku, jednak w ostatniej chwili udało się porozumieć z Bośniakami. Ale do Turcji przyjadą tylko piłkarze z ligi bośniackiej niemający więcej niż 23 lata. Ten skład przygotowuje się do Igrzysk Śródziemnomorskich. Trener Safet Susić zapowiedział, że nie będzie prowadził tej kadry z ławki rezerwowych i zrobi to jego asystent.
Smuda nie mógł za to skorzystać z zawodników Legii Warszawa i Wisły Kraków, które w tym tygodniu grały ostatnie mecze w Lidze Europejskiej. Czterech piłkarzy Legii było na ostatnim zgrupowaniu kadry w najsilniejszym składzie. Szansę na wyjazd do Turcji miałoby i ośmiu, bo trener zapowiadał, że chciałby się przyjrzeć młodzieży podbijającej ligę – Michałowi Żyro i Rafałowi Wolskiemu.
Dzisiejszy mecz oficjalnie traktowany jest jednak jako spotkanie pierwszych reprezentacji. – Nie wywieram presji na tych chłopaków, nie krzyczę na nich, bo to nie miałoby sensu. Mają pokazać, na co ich stać. Rok temu w tym miejscu także graliśmy z Bośnią i dwóch zawodników przekonało mnie, że warto na nich stawiać, m.in. Paweł Brożek. Nie interesuje mnie wynik, nie muszę wygrać 5:0 ani 8:0, to jest zwyczajny trening w formie meczu – opowiada Smuda, który podobno jest pod wrażeniem gry Waldemara Soboty.