- Nie jedziemy na wycieczkę tylko po awans do finału - zapowiadał trener Piotr Stokowiec. Lechia nie lubi grać w Poznaniu, w XXI wieku zwyciężyła tam tylko raz - w listopadzie 2018 roku po bramce Flavio Paixao. I to właśnie Portugalczyk dał jej w środę prowadzenie - głową po dośrodkowaniu Rafała Pietrzaka.
W pierwszej połowie obie drużyny nie oddały ani jednego celnego strzału, choć emocji nie brakowało. W drugiej - wystarczyły trzy minuty, by padły dwa gole. Na trafienie Paixao odpowiedział szybko Dani Ramirez. Lech wrzucił wyższy bieg, nie zamierzał czekać na dogrywkę, strzałami z dystansu bramkarza Lechii zaskoczyć próbował Jakub Moder, ale piłka nie chciała wpaść do bramki. W 90. minucie wydawało się, że gospodarze będą mieli rzut karny, ale po konsultacji VAR sędzia zdecydował, że Conrado nie zagrał piłki ręką. Dogrywki uniknąć się nie udało.