Płacz i zgrzytanie zębów mają być dopiero za dwa lata. Wtedy UEFA zacznie wyrzucać kluby z pucharów za wydawanie więcej, niż są w stanie zarobić. Na razie tylko przygląda się klubowym księgom, ocenia, czy plany zrównoważenia budżetów nie są wzięte z kosmosu, a jeśli karze, to nie za nierentowność, tylko za niespłacanie długów.
Dlatego na liście pierwszych ofiar finansowego fair play nie było ani katarskich zakupoholików z Paris Saint Germain, ani wracającej do szastania pieniędzmi Romana Abramowicza Chelsea, ani goniącego Zachód na paliwie z Gazpromu Zenita Sankt Petersburg.
Był za to Ruch Chorzów, silna grupa z Bałkanów i kilka klubów, które mają słynne nazwy, ale słyną też z niepłacenia na czas: Atletico Madryt, Malaga, Sporting Lizbona, Fenerbahce. Jedni mają zaległości w urzędzie podatkowym i swoich ZUS, inni nie spłacają rat transferowych innym klubom, zalegają z pensjami, jeszcze inni po prostu mają braki w dokumentacji finansowej. UEFA?zagroziła im wstrzymaniem wypłaty premii za starty w pucharach, jeśli do 30 września nie doślą dowodów, że mają porządek w finansach.
– To nie są jeszcze żadne sankcje. UEFA tak czy owak wypłaca premie dopiero w listopadzie, więc to, że ich jeszcze nie dostaliśmy, nie jest sensacją – mówi „Rz" Donata Chruściel, rzeczniczka Ruchu, któremu za start w eliminacjach Ligi Europejskiej należy się 200 tys. euro.
– UEFA zawsze daje dwa terminy przesyłania dokumentów. Najpierw do 30 czerwca, potem do 30 września na uzupełnienie. I nie chodzi o to, by pokazać, że wszystkie zaległości są spłacone, bo nie ma na świecie klubu bez żadnych zaległości, tak ten biznes funkcjonuje, że wszystko się rozkłada na raty. Ale trzeba pokazać, że nie ma np. egzekucji komorniczych, że się zawarło ugody z wierzycielami. My jesteśmy przekonani, że wszystko będzie w porządku – mówi Donata Chruściel.