Łódź na dnie

?ŁKS wycofał się z pierwszej ligi. Przez ostatnie miesiące trwała reanimacja, ale pacjent zmarł.

Publikacja: 10.04.2013 21:13

Tomasz Wieszczycki (z lewej) i Filip Kenig w czasach, gdy jeszcze była nadzieja.

Tomasz Wieszczycki (z lewej) i Filip Kenig w czasach, gdy jeszcze była nadzieja.

Foto: Fotorzepa, Marian Zubrzycki

Nikt nie traktował informacji o ogłoszeniu upadłości klubu do końca poważnie. Wiadomo – Łódzki Klub Sportowy nie otrzymywał licencji już kilka razy, degradowano go z ekstraklasy, ale później jakoś się podnosił, bo to klub z tradycjami, któremu trzeba pomóc.

We wtorek władze spółki doszły do wniosku, że nie ma sensu dłużej oszukiwać siebie i kibiców. 9 milionów złotych długu to próg, którego nie da się przeskoczyć. 105-letnia tradycja odchodzi do historii.

Komisja Dyscyplinarna PZPN zawiesiła licencję ŁKS ze względu na długi wobec trenerów i zawodników. Decyzję podtrzymała także Naczelna Komisja Odwoławcza. ŁKS winny jest 90 tysięcy złotych Krzysztofowi Adamowiczowi, po 80 tysięcy Tomaszowi Nowakowi i Damianowi Sewerynowi, 46 tysięcy Cezaremu Stefańczykowi, 33 tysiące Robertowi Sierantowi, a 22 tysiące Sewerynowi Gancarczykowi.

To oczywiście zaległości najbardziej widoczne, te wobec ludzi i urzędów są kilkadziesiąt razy wyższe. Jeszcze w niedzielę po oddaniu walkowerem meczu z Wartą Poznań współwłaściciel spółki Filip Kenig zapowiadał rozmowy ostatniej szansy, ale nie przyniosły one rezultatu.

Zresztą 18 kwietnia licencja klubu ponownie zostałaby zawieszona z powodu należności wobec czterech innych zawodników (m.in. Marcina Mięciela) oraz menedżera Jarosława Kołakowskiego. To zadłużenie klubu przekracza 400 tysięcy złotych.

ŁKS wygląda teraz tak, jak jego stadion. Przy Alei Unii Lubelskiej zamykano kolejne sektory, bojąc się katastrofy budowlanej. Łódź długo nie potrafiła się dogadać co do jednego stadionu dla ŁKS i Widzewa, na dwa osobne nie było pieniędzy i tak drugie pod względem wielkości miasto w Polsce pod względem piłkarskiej infrastruktury wylądowało na aucie. Teraz, kiedy jest bliskie podjęcia decyzji o budowie stadionu dla Widzewa i obiektu miejskiego, na którym grałby ŁKS, pada pytanie: po co? Przecież ŁKS zacznie grę w czwartej lidze.

Prezydent Łodzi Hanna Zdanowska w przyszłym tygodniu spotka się z prezesami obu klubów i wyda oświadczenie odnośnie do planowanych inwestycji. Nieoficjalnie wiadomo, że żałuje pomocy finansowej, jakiej trzy lata temu miasto udzieliło ŁKS na uniknięcie bankructwa.

Te trzy lata były zmarnowane, lepiej, by klub wówczas upadł i być może do dziś odrodził się zdrowy. Do budowy obu stadionów zapewne trudno będzie przekonać radnych. Stadion miejski miał zarabiać 5 milionów złotych rocznie, a to był ambitny plan, nawet gdyby ŁKS grał w ekstraklasie. A przecież w Polsce spadek z ekstraklasy to dla większości zespołów śmierć kliniczna.

ŁKS od czasów mistrzostwa w 1998 roku i powolnego wycofywania się z finansowania klubu przez Antoniego Ptaka, podupadał z sezonu na sezon. W 2009 roku został zdegradowany z ekstraklasy za brak licencji, mimo że w tabeli zajął siódme miejsce. Wtedy z klubem pożegnali się właściciele Daniel Goszczyński i Grzegorz Klejman, a pieniądze na ratowanie tonącej łodzi dało miasto.

Politycy kilka milionów złotych nazywają teraz wszczepianiem bajpasów. Nowa spółka została przejęta przez firmę Tilia należącą do Filipa Keniga i Jakuba Urbanowicza.
Do nich nikt nie ma pretensji. Wprowadzili zespół z powrotem do ekstraklasy i szukali nowych inwestorów. Wkrótce prezesem został Andrzej Voigt, który obiecał trzy miliony złotych, ale na obietnicach się skończyło.

Tymczasem klub, licząc na lepsze jutro, zatrudniał na niezłych kontraktach kilkunastu piłkarzy. Za politykę kadrową odpowiadali Tomasz Wieszczycki i Tomasz Kłos. Umów nie podpisywali, działali ponoć według źle oszacowanego budżetu, ale to sprowadzeni przez nich piłkarze, a także trener Piotr Świerczewski, który miał ratować ekstraklasę dla ŁKS, doprowadzili do obecnej sytuacji. Drużynę budowano metodą łapanki. Znane nazwisko, kilkanaście meczów w ekstraklasie? Może do tego niepokorny charakter? Świerczewski się cieszył i zapewniał: „Utrzymam tych piłkarzy w ekstraklasie”.

Kenig już w styczniu ubiegłego roku chciał poddać drużynę i nie dokończyć rozgrywek, mówił, że przez dwa lata szukał pomocy „pod ziemią i na Marsie”, ciągle tliła się nadzieja na utrzymanie, czyli na pieniądze z Canal+ w kolejnym sezonie. Ale ŁKS spadł z ekstraklasy, po rundzie jesiennej pierwszej ligi był blisko dna, zimą pożyczył piłkarzy i trenera z łódzkiej Szkoły Mistrzostwa Sportowego. To nie mogło się udać.

Winę za bolesny upadek zasłużonego klubu ponoszą nieudolni działacze oraz piłkarze, którzy niby kochali ŁKS i cieszyli się, że ktoś daje im szansę powrotu do piłki na wysokim poziomie, ale przede wszystkim dbali o własne kieszenie. Od takiej drużyny odwrócili się także kibice. Być może nie przychodzili na stadion ze strachu, że spadnie im coś na głowę.
W klubie mówią, że czasami trzeba upaść, żeby wstać. Czy się uda – sprawdzi ŁKS.

Wszystkie mecze tej drużyny, które pozostały do rozegrania w tym sezonie pierwszej ligi, zostaną zweryfikowane, jako walkowery dla przeciwników. Według przepisów PZPN ŁKS zostanie zdegradowany do czwartej ligi, o trzy klasy rozgrywkowe.

Bardziej prawdopodobne jest jednak zaczynanie od zera, tj. najniższej ligi w województwie, pod nowym szyldem, bo to pozwoliłoby na oswobodzenie się z długów. W przeszłości zdarzało się jednak, że takie kluby jak GKS Katowice czy Pogoń Szczecin za zasługi mogły startować z czwartego poziomu.

 

105 lat historii

ŁKS powstał w roku 1908, jest jednym z najstarszych klubów w Polsce. ?Był wśród założycieli ligi (1927), dwukrotnie zdobywał mistrzostwo (1958, 1998), raz Puchar (1957). W ekstraklasie grał 65 sezonów. Piłkarze ŁKS reprezentowali Polskę na igrzyskach olimpijskich i mistrzostwach świata. Henryk Szymborski był pierwszym Polakiem, który strzelił bramkę Barcelonie na Camp Nou. Jerzy Sadek pierwszym, który pokonał bramkarza Anglii. Leszek Jezierski przeszedł do legendy jako wyjątkowy trener. Na stadionie ŁKS Widzew rozgrywał najlepsze mecze o europejskie puchary. —sts

Piłka nożna
Finał Pucharu Polski na PGE Narodowym. Kamil Grosicki chce wygrać dla córki
Piłka nożna
Liga Mistrzów. Wieczór efektownych bramek w Barcelonie
Piłka nożna
Litwa i Łotwa mogą stracić mistrzostwa Europy z powodu Białorusi. UEFA myśli
Piłka nożna
Wielka gra o finał Ligi Mistrzów. Barcelona nie zlekceważy Interu
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Piłka nożna
Liga Mistrzów. Paris Saint-Germain bliżej spełnienia marzeń o finale
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne