Przez ostatnie dwadzieścia lat Brytyjczycy zrobili wiele, aby na meczach piłki nożnej znów było bezpiecznie. Coraz rzadziej słychać było o zamieszkach na stadionach i poza nimi. Jednak miniony weekend pokazał, że kwestia chuligaństwa nie została jeszcze rozwiązana.

Do pierwszych spięć na trybunach doszło w sobotę, w czasie półfinału Pucharu Anglii między Wigan Athletic a Millwall FC. Gdy piłkarze Wigan strzelili drugą bramkę, kibice Millwall zaczęli bić się między sobą. Policja opanowała zajście. Aresztowano czternaście osób, czterech funkcjonariuszy zostało rannych. Były to najbrutalniejsze zamieszki w historii nowego Wembley. Mało kto mówi o tym, że Wigan wygrali 2:0 i awansowali do finału Pucharu Anglii. Najczęściej wspomina się zakrwawione twarze kibiców i dziewczynkę płaczącą ze strachu. Nikt też nie potrafi zrozumieć, dlaczego fani londyńskiego klubu wszczęli awanturę między sobą.

Od zajścia w stolicy Anglii nie minęła doba, a świat usłyszał o kolejnych zamieszkach związanych z brytyjskim futbolem. W niedzielę Newcastle United przegrali w meczu derbowym z Sunderlandem 0:3. Kibice Millwall nie mogli pogodzić się z wysoką porażką. Najpierw nie chcieli wypuścić z terenu St. James' Park autokaru, którym jechali piłkarze Sunderlandu. Potem bijatyka przeniosła się na dworzec kolejowy w Newcastle. Wściekli chuligani gospodarzy próbowali dopaść wracających z meczu fanów Sunderlandu. Rzucali w stronę przyjezdnych płonące kosze na śmieci i szklane butelki. Policja starała się powstrzymać wybuch agresji. Zatrzymano 29 pseudokibiców Newcastle United. Ucierpiało trzech funkcjonariuszy i policyjny koń. Inspektor Steve Neill mówił, że duża część kibiców traktowała derby jako okazję do wszczęcia awantury. Niektórzy z nich nie pojawili się na stadionie, ale czekali na dworcu.

Zamieszki na Wembley i w Newcastle miały miejsce w przededniu 24. rocznicy tragedii na Hillsborough. 15 kwietnia 1989 roku na stadionie w Sheffield zginęło 96 kibiców. Po tym dramatycznym wypadku brytyjskie władze postanowiły uzdrowić futbol. Zmodernizowano stadiony, wypowiedziano walkę chuliganom. Inicjatorką tych zmian była zmarła przed tygodniem premier Margaret Thatcher. To dzięki jej reformom mecze piłkarskie przestały być okazją do wszczynania awantur. Śmierć Żelaznej Damy oraz tragedia na Hillsborough przypadkowo zbiegają się w czasie z chuligańskimi wybrykami. Jednak jeśli Brytyjczycy nie podejmą nowych działań, mających na celu wyeliminowanie pseudokibiców ze sportu, znów mogą stanąć przed tymi samymi problemami, co 24 lata temu.