Jest życie na wyspie Robben

Piłkarz ze skazą, socjopata futbolu, wróg wewnętrzny. Arjen Robben: z konia trojańskiego - bohater

Aktualizacja: 27.05.2013 08:46 Publikacja: 27.05.2013 01:13

Arjen Robben mistrzostwa zdobywał wszędzie, gdzie grał. Ligę Mistrzów wygrał pierwszy raz

Arjen Robben mistrzostwa zdobywał wszędzie, gdzie grał. Ligę Mistrzów wygrał pierwszy raz

Foto: AFP, Christof Stache

Już zapomniał jak to jest: stanąć przed tłumem własnych kibiców i wiedzieć, że nie wygwiżdżą. Jego swoi wygwizdywali nawet podczas towarzyskiego meczu Bayernu z Holandią. Na Wembley też się długo zanosiło na to, że Arjen Robben będzie po meczu uciekał najkrótszą drogą, a nie dyrygował zabawą trybun. Jedna zmarnowana sytuacja za drugą, coraz większa irytacja, wszystko to co znamy z koszmarnego serialu, który ciągnął się już od trzech lat. Przez te trzy lata Robben z geniusza, który bywa diwą, stał się diwą, która bywa geniuszem. I bywa nim coraz rzadziej.

Nie przekroczył jeszcze trzydziestki, a wszyscy o nim zaczęli mówić w czasie przeszłym. Holendrzy, dla których kiedyś był talizmanem kadry, uznali go balast, piłkarza przeklętego, człowieka z kryształu, wpadającego z kontuzji w kontuzję i zawodzącego w chwilach najważniejszej próby, jak w finale mundialu 2010, gdy marnował okazje w nieprawdopodobny sposób. W Bayernie uwierał od początku, broniły go tylko gole, ale gdy ich zabrakło, Robben został sam.

Nikt go nie bronił, gdy Franz Beckenbauer wytykał go publicznie jako egoistę i problem drużyny, a medialni komentatorzy - jako socjopatę futbolu, niezdolnego do funkcjonowania w grupie. W zapomnienie poszły te chwile gdy, zwłaszcza w pierwszym sezonie z Louisem van Gaalem, w Lidze Mistrzów, los Bayernu zależał od chwil geniuszu Robbena. To był czas, gdy biegał po boisku w kuriozalnie wyglądających białych getrach, bo lekarze poradzili mu, że takie ocieplacze będą go chronić przed kontuzjami. Był w tych białych kalesonach ozdobą Ligi Mistrzów, bez niego Bayern nie doszedłby do finału w Madrycie.

Od kiedy wyspa Robben, niechciana już przez Real, została w 2009 roku przyłączona do Bawarii, Bayern grał w finale trzy razy na cztery podejścia. Arjen od 11 lat nieprzerwanie gra w Lidze Mistrzów, zdobywał mistrzostwo w każdej lidze do której trafił: w Holandii z PSV Eindhoven, w Anglii z Chelsea, w Hiszpanii z Realem, w Niemczech z Bayernem. Ale wszędzie prędzej czy później zaczynał zawadzać. W Chelsea, którą holował do tytułu w pierwszym sezonie pracy Jose Mourinho, pokłócił się z Portugalczykiem o sposoby leczenia kontuzji - a jemu sezon bez kontuzji nie był jeszcze dany, leczył też kilka lat temu raka jąder - w Realu był niechciany od kiedy do władzy wrócił Florentino Perez. W Bayernie tarcza za którą się chronił opadła, gdy odszedł Louis van Gaal.

Koledzy z szatni już dawno nazwali go „Alleinikow", od „allein", bo wszystko musi robić sam. Każdy rzut wolny blisko bramki musi być jego, każdy karny. Gotowy jest się nawet o to pobić w szatni. Wychodził z niej kiedyś z okiem podbitym przez Francka Ribery'ego. Ale wojen z kolegami, którym wyrywał piłkę, by zostać bohaterem, było znacznie więcej.

Robben, obsesjonat treningów i pracy nad sobą (wystarczy porównać zdjęcia z Chelsea i Bayernu - Robben trzcina stał się Robbenem kulturystą) krąży po świecie futbolu z wiecznie skrzywioną miną, tym grymasem skierowanym a to do kolegi z drużyny, który śmiał nie podać, a to do rywala który śmiał dotknąć, a to do sędziego, który za ten dotyk nie chciał dać karnego ani czerwonej kartki. Rozsadza go ambicja i przekonanie, że wszystko zrobi lepiej. To co inni nazywają egoizmem, dla niego jest po prostu intuicją. Ona podpowiada: Arjen, musisz. Tylko ty tak potrafisz.

Im bardziej ostatnio chciał, tym gorzej mu wychodziło. Przegrał Holandii finał mundialu 2010, a Bayernowi rok temu decydujący o mistrzostwie mecz z Borussią i finał Ligi Mistrzów, gdy w dogrywce zmarnował rzut karny. Ma za sobą najgorszy sezon od kiedy jest w Bayernie. Przez kolejną kontuzję - tym razem problem z kręgosłupem, który powodował ból mięśnia uda, na długo wypadł z gry. Bayern śrubował rekordową serię zwycięstw na początku sezonu, a on myślał nawet o zakończeniu kariery, wspomniał o tym w rozmowie z holenderską telewizją, potem tłumaczył, że został źle zrozumiany. Gdy Bayern ogłosił zatrudnienie Pepa Guardioli, wielu uznało, że Hiszpan właśnie od wyrzucenia Robbena zacznie porządki w szatni. Tym bardziej, że nawet zdrowy Holender był drużynie coraz mniej potrzebny. Wstał z ławki tylko dzięki kontuzji Toniego Kroosa na początku ćwierćfinału LM z Juventusem. I już na ławkę nie wrócił. Najpierw swoimi rajdami rozszarpał Juventus, potem Barcelonę, teraz Borussię. Jest życie na wyspie Robben.

Piłka nożna
Dembele. Geniusz z piłką przy nodze
Piłka nożna
Liga Mistrzów. Barcelona z piekła do nieba i z powrotem, Inter pierwszym finalistą
Piłka nożna
Inter - Barcelona o finał Ligi Mistrzów. Robert Lewandowski gotowy do gry
Piłka nożna
Najszczęśliwszy człowiek na murawie. Harry Kane doczekał się trofeum
Piłka nożna
Legia z Pucharem Polski. Z kim zagra o Ligę Europy? Lista potencjalnych rywali
Materiał Promocyjny
Lenovo i Motorola dalej rosną na polskim rynku