Ostatnie spotkanie Anglii z Irlandią skończyło się już po 27 minutach. 15 lutego 1995 roku angielscy chuligani, chwilę po bramce dla rywali, wywołali na stadionie w Dublinie zamieszki, które zmusiły sędziego do przerwania meczu. Na trybunach trwała krwawa bitwa z policją, na boisko leciały krzesełka, butelki, monety i inne niebezpieczne przedmioty.
Angielska federacja, bojąc się kolejnego skandalu, zaapelowała o spokój za pośrednictwem Roya Hodgsona. „Chciałbym poprosić kibiców, by uszanowali naszych przeciwników i odpowiednio ich przywitali – napisał trener Anglików w programie meczowym i w mejlu do nabywców biletów. Wembley jest uważane za dom futbolu. Prosimy, by nie wznosić religijnych i politycznych okrzyków, które mogłyby urazić naszych gości".
A te okrzyki to intonowana regularnie na meczach Anglików przyśpiewka „No Surrender to the IRA", odnosząca się do Irlandzkiej Armii Republikańskiej. – Nie wierzę, że ten apel przyniesie efekt. Słyszę tę melodię na każdym meczu, domowym czy wyjazdowym, a jeżdżę za kadrą od 1996 roku – mówi Mark Perryman, członek grupy kibica z Londynu. – Dla wielu ludzi to sposób na wyrażenie swojej angielskości. Czy się z tym zgadzam? Nie, ale nie rozumiem też, dlaczego FA pozwala śpiewać takie rzeczy podczas spotkania z Czarnogórą, a reaguje dopiero, gdy gramy z Irlandią.
Władze angielskiej piłki interweniują, bo środowemu meczowi uważnie przyglądać się będą delegaci FIFA. W przypadku incydentów rywalom Polaków w eliminacjach mundialu 2014 grozi rozgrywanie kolejnych spotkań przy pustych trybunach.
Mecz z Irlandią to kolejny punkt obchodów 150-lecia angielskiej federacji i nowy rozdział w historii kadry. Synowie Albionu pierwszy raz zagrają w koszulkach Nike, wokół których było sporo kontrowersji (oskarżenia Niemców o skopiowanie ich strojów sprzed 40 lat). Amerykańska firma po 60 latach zastąpiła Umbro w roli sponsora angielskiej reprezentacji.