Reklama

Spełniony sen i męskie łzy

Puchar Konfederacji. Piłkarze Tahiti przegrali z Nigerią 1:6, ale to nie koniec snu amatorów z Polinezji. Jutro zagrają w Rio z mistrzami świata – Hiszpanią.

Publikacja: 19.06.2013 00:52

Spełniony sen i męskie łzy

Foto: AFP

Gdy na stadionie Mineirao w Belo Horizonte rozległ się hymn Tahiti, popłakał się trener Eddy Etaeta i piłkarze. Dla nich obecność w brazylijskim turnieju jest spełnieniem snu godnego męskich łez. Każde udane podanie Tahitańczyków kibice kwitowali gromkim „Ole", a gdy Marama Vahirua założył potężnym nigeryjskim graczom dwie siatki pod rząd, entuzjazm nie miał granic.

W rankingu FIFA Tahiti jest na 138 miejscu (cztery niżej od Mołdawii). Na wyspie są sporty popularniejsze niż futbol, jak choćby outrigger canoe, czyli regaty wąskich czółen i gromadzące dziesiątki tysięcy widzów biegi z 50 kg owoców uwieszonych na niesionym na ramieniu kiju. Nie mówiąc o surfingu czy zaszczepionym na Polinezji przez Brytyjczyków i Francuzów rugby.

Jedynym zawodowcem w ekipie Tahiti jest Vahirua, dziś piłkarz greckiego Panthrakikosu, a przedtem Nicei, Lorientu, Nancy, Monaco i Nantes, z którym wywalczył tytuł mistrza Francji. Z Niceą wystąpił w Lidze Mistrzów i strzelił bramkę PSV Eidhoven (2006).

Pierwszy sukces młodzi piłkarze Tahiti odnieśli w roku 2009 kwalifikując się do finałów MŚ U-20. Niekwestionowanym jego autorem był trener amator Etaeta, do którego piłkarze mówią „Tato", bo wielu z nich trenował, gdy mieli 12–13 lat.

Dziś na życie zarabiają jako kierowcy, chłopcy na posyłki, nauczyciele wychowania fizycznego i księgowi, ale aż dziewięciu to bezrobotni. Dlatego Etaeta, jak na drugiego ojca przystało, mówi, że kwalifikacja do Pucharu Federacji jest sukcesem, ale jeszcze większym byłoby, gdyby ci chłopcy po powrocie do kraju znaleźli jakieś płatne zajęcie.

Reklama
Reklama

Tahiti bierze udział w turnieju, gdyż w finale Pucharu Oceanii pokonało Nową Kaledonię 1:0. FIFA sfinansowała ekipie wszelkie koszty (choć na lekarza zabrakło), przelot (10 tys. km) i pobyt w Brazylii przekroczyłby finansowe możliwości tahitańskiej federacji. Za to teraz związek czekają lata finansowej hossy. Za sam udział w turnieju otrzyma 1,3 mln dolarów.

Kopciuszek stał się pupilkiem mediów, a po wywiady z Etaetą dziennikarze ustawiają się w kolejce nie krótszej niż do trenerskich sław jak Vincente Del Bosque czy Luiz Felipe Scolari. A Etaeta żartował, że mógłby już kłaść się do grobu, bo jego nierealne marzenie ziści się w czwartek: Tahiti zagra z mistrzami świata, i to na Maracanie.

Gdy na stadionie Mineirao w Belo Horizonte rozległ się hymn Tahiti, popłakał się trener Eddy Etaeta i piłkarze. Dla nich obecność w brazylijskim turnieju jest spełnieniem snu godnego męskich łez. Każde udane podanie Tahitańczyków kibice kwitowali gromkim „Ole", a gdy Marama Vahirua założył potężnym nigeryjskim graczom dwie siatki pod rząd, entuzjazm nie miał granic.

W rankingu FIFA Tahiti jest na 138 miejscu (cztery niżej od Mołdawii). Na wyspie są sporty popularniejsze niż futbol, jak choćby outrigger canoe, czyli regaty wąskich czółen i gromadzące dziesiątki tysięcy widzów biegi z 50 kg owoców uwieszonych na niesionym na ramieniu kiju. Nie mówiąc o surfingu czy zaszczepionym na Polinezji przez Brytyjczyków i Francuzów rugby.

Reklama
Piłka nożna
Robert Lewandowski przed meczem z Holandią. „Może czasem brakowało mi empatii, ale serca nigdy”
Piłka nożna
Holendrzy tęsknią za wielkim sukcesem. W piątek mecz z Polską o awans na mundial
Piłka nożna
Legia Warszawa pogrążona w kryzysie. Kto pomoże drużynie z Łazienkowskiej?
Piłka nożna
„Niektórzy chcieli go już odesłać na emeryturę". Robert Lewandowski ściga legendy
Materiał Promocyjny
Rynek europejski potrzebuje lepszych regulacji
Piłka nożna
Czy Donald Trump dostanie pokojową nagrodę? Szef FIFA: Zobaczycie 5 grudnia
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama