W Paryżu emocji raczej zabraknie, PSG awans zapewnił sobie już w Leverkusen, zwyciężając 4:0. Trudno liczyć na to, że roztrwoni taką przewagę, choć goście odgrażają się, że nie przyjechali do Francji na wycieczkę.
– Jestem wojownikiem. Mam nadzieję, że moi zawodnicy również – mówi Sami Hyypia, ale to dobra mina do złej gry, bo Bayer wiosną w siedmiu meczach Bundesligi zdobył tylko siedem punktów.
Manchesteru City skreślać jeszcze nie wolno, mimo że strzelenie przynajmniej dwóch bramek na Camp Nou to ciężkie zadanie. Nawet jeśli rywal jest w kryzysie i przegrywa w lidze z broniącym się przed spadkiem Valladolid.
Piłkarze City także liżą rany. Do niedawna mieli jeszcze szanse na wszystkie cztery trofea, wydawało się, że stanowią jedną z niewielu drużyn w Europie, które mogą zatrzymać Katalończyków. Zdobyli puchar ligi angielskiej, w niedzielę odpadli jednak z Pucharu Anglii po bolesnej porażce z drugoligowym Wigan (1:2) na własnym stadionie. Samir Nasri, strzelec jedynego gola w meczu z Wigan, cieszy się, że rewanż z Barceloną jest właśnie teraz, bo pozwoli zapomnieć o ostatniej wpadce. – W futbolu nie ma rzeczy niemożliwych. Katalończycy w miniony weekend pokazali, że są tylko ludźmi – przypomina francuski pomocnik, a Vincent Kompany dodaje: – Wierzymy, że stać nas na odrobienie strat. Śledzimy każdy ruch Katalończyków. Przypominamy trochę kierowców Formuły 1, którzy przed wyścigiem próbują poznać tor.
Zespołowi z Manchesteru może nie pomóc powrót do składu Sergia Aguero. Liga Mistrzów zna tylko dwa przypadki, gdy drużyna, która przegrała u siebie pierwsze spotkanie, awansowała do następnej rundy: Ajax w 1996 roku i Inter trzy lata temu.