W trzynaście minut od rozpoczęcia drugiej połowy Polacy strzelili cztery gole i pokazali, że opowieści o tym, że w Europie nie ma już słabych drużyn, a poziom gry się wyrównał, to szukanie taniego alibi. Adam Nawałka jeszcze przed meczem zapowiadał, że jego zawodnicy postarają się narzucić rywalom swój rytm gry. Tak naprawdę, gdyby było inaczej, selekcjonera po raz pierwszy zapytano by, czy nie myślał o podaniu się do dymisji.
Polacy rozpoczęli drogę do mistrzostw Europy we Francji od spotkania z półamatorską drużyną, w której większość piłkarzy na co dzień zajmuje się czymś innym niż kopaniem piłki. Był bankier, policjant, celnik, elektryk, w pierwszym składzie zagrało trzech braci Casciaro, chyba najdumniejsi byli tego wieczoru ich rodzice. Dla reprezentacji Gibraltaru było to pierwsze, historyczne spotkanie o punkty.
O członkostwo w UEFA nasi niedzielni rywale starali się przez piętnaście lat, ale ich prośby skutecznie były torpedowane przez silną w europejskiej federacji Hiszpanię. Kiedy już udało im się wywalczyć prawo do gry w eliminacjach, okazało się, że nie mają odpowiedniego obiektu, by gościć przeciwników. W Gibraltarze płaskie są tylko dwa punkty – pas startowy lotniska i boisko użytkowane przez wszystkie drużyny wszystkich lig małego państewka. Boisko nie spełnia norm wymaganych przez UEFA.