Gdy Courtois wracał w lipcu z wypożyczenia do Atletico, nie brak było głosów, że dla dwóch takich bramkarzy jak on i Petr Cech jest w Chelsea za ciasno i jeden z nich będzie musiał odejść. Jose Mourinho zatrzymał obu, ale Czecha zesłał do rezerw. Człowieka, który przez dziesięć lat zdobył w Londynie 13 trofeów, w tym wygrał Ligę Mistrzów. Wbrew spekulacjom nie popsuło to stosunków między zawodnikami.
– Petr był jedną z pierwszych osób, które pogratulowały mi podpisania kontraktu – wspomina Courtois. – Kiedy w spotkaniu z Arsenalem zderzyłem się z Alexisem Sanchezem i trafiłem do szpitala, próbował się do mnie dwa razy dodzwonić i napisał SMS z pytaniem: „Jak się czujesz?". Potem odwiedził mnie razem z Didierem Drogbą i Johnem Terrym. Dobrze się nam razem trenuje, analizujemy nawet wspólnie mecze. W Madrycie mogłem tylko o tym pomarzyć, tam rezerwowy bramkarz w ogóle się do mnie nie odzywał. Zdaję sobie sprawę, że Petr nie jest szczęśliwy, bo każdy chce grać. Ale zachowuje się jak profesjonalista. Gdybym jednak był na jego miejscu, wolałbym odejść – nie ukrywa 22-letni Belg.
Agent Cecha przekonuje, że mimo zainteresowania wielkich klubów i wypowiedzi samego piłkarza („Myślę o Euro 2016 i na pewno nie powinienem być teraz rezerwowym. Każdy, kto mnie zna, wie doskonale, że taka rola jest daleka od moich wyobrażeń"), jego klient nigdzie zimą się nie ruszy. – Nie prowadziliśmy żadnych negocjacji z Romą, Arsenalem czy też Paris Saint-Germain – przekonuje Viktor Kolar.
Łukasz Fabiański długo znosił siedzenie na ławce, ale latem postanowił się w końcu pożegnać z Arsenalem. – Rozstaliśmy się w zgodzie. Cieszę się, że wszystko odbyło się w taki sposób – przyznaje bramkarz reprezentacji Polski i Swansea. Jego przyjaźń z Wojciechem Szczęsnym nigdy nie była tajemnicą. – Kiedy jesteś numerem dwa, masz prawo być sfrustrowany, ale rywalizacja nie miała wpływu na nasze relacje. Łukasz zawsze był wzorem do naśladowania. Od pierwszego dnia w klubie był przyjazny każdemu. Nie było łatwo patrzeć, jak odchodzi – mówi Szczęsny, który uważa, że wzajemne wsparcie pozwala bramkarzom utrzymać wysoką dyspozycję. Gdy kilka lat temu złamał obie ręce na siłowni, w powrocie do formy pomagał mu legendarny David Seaman.
Niedawno jeden z tabloidów, szukając sensacji, przekręcił wypowiedź Szczęsnego, pisząc, że nie jest mu żal następcy Fabiańskiego, Kolumbijczyka Davida Ospiny, bo to nie jego przyjaciel. „Angielska prasa powinna przestać wyszukiwać historie, których nie ma. Powiedziałem jedynie, że było mi przykro, gdy Łukasz siedział na ławce, bo to mój przyjaciel i zasługuje na grę w pierwszym zespole" – tłumaczył Szczęsny na Facebooku.