Dopiero rzuty karne zadecydowały o tym, że Legia wciąż ma szansę na dublet. Warszawianie jako pierwsza drużyna awansowali do półfinału Pucharu Polski, gdzie zmierzą się z lepszym z pary Piast – Podbeskidzie.
Bohaterem Legii został bramkarz Dusan Kuciak, który obronił dwie jedenastki – wykonywane przez braci Paixao: Marco oraz Flavio – i to dzięki jego paradom (a także temu, że Lacny swoją jedenastkę posłał wysoko nad poprzeczką przestrzelając w kompromitujący sposób) Legia pozostaje wciąż w grze o puchar.
Niewiele wskazywało na to, że akurat słowacki bramkarz zadecyduje o wyniku i awansie. Stracony gol obciąża wyłącznie konto Kuciaka. Lekko uderzoną piłkę, która w dodatku nie leciała nawet w bramkę, zamiast złapać, wybił wprost pod nogi Petera Grajciara, którego Śląsk sprowadził zimą, by zastąpił Sebastiana Milę. Kuciak był jakiś dziwnie rozkojarzony, źle wychodził do dośrodkowań, mijał się z piłką i jak zwykle pohukiwał przy każdej okazji na swoich partnerów (chociaż i tak mniej niż ma w zwyczaju) wprowadzając nerwową atmosferę w szeregi własnego zespołu. W drugiej połowie – po kilku niepewnych interwencjach Słowaka – dało się zauważyć, że i obrońcy Legii zorientowali się, że to nie jest jego dzień i starali się go wyręczyć przy każdej okazji.
To nie był jednak dobry mecz mistrza Polski, który powinien dziękować sędziemu Szymonowi Marciniakowi z Płocka, że kończył to spotkanie w komplecie. W drugiej połowie czerwoną kartką powinien zostać ukarany stoper Legii Dossa Junior, który zatrzymał napastnika gości wślizgiem obiema nogami od tyłu. Trudno o lepszy materiał szkoleniowy ilustrujący za jakie przewinienie zawodnik powinien opuścić boisko. Zamiast jednak podziękowań Marciniak musiał w dogrywce nasłuchać się trwających kilka minut wyzwisk pod swoim adresem ze strony stołecznych kibiców. Tak bardzo byli oburzeni faktem, że zakończył pierwszą część dogrywki nie dając Legionistom wykonać rzutu rożnego.
Legia w pierwszej połowie była gorsza od świetnie zorganizowanego Śląska i zasłużenie przegrywała do przerwy 0:1. Wrocławianie po golu mądrze się bronili, a Legia nie rzuciła się do jakiegoś szaleńczego odrabiania strat. A w tym elemencie piłkarze Henninga Berga niespecjalnie imponują w tym sezonie. Aż 16 razy przegrywali 0:1 we wszystkich rozgrywkach (liga, Puchar Polski, eliminacje Ligi Mistrzów i Liga Europejska) i aż dziewięć z tych meczów kończyli porażką.