– Ten tytuł smakuje nawet lepiej. Musieliśmy włożyć więcej wysiłku niż w poprzednim sezonie, kiedy wszystko zostało rozstrzygnięte już po pierwszej rundzie – mówi trener PSG Laurent Blanc.
Nie dało paryżanom rady AS Monaco, nie dały ambitne Lyon i Marsylia. Blanc w 2013 roku przejął już mistrzowską drużynę od Carlo Ancelottiego i od dwóch sezonów, razem z katarskimi właścicielami ją udoskonala.
Miejsce, w którym PSG zdobył trzeci z rzędu tytuł, jest symboliczne – Montpellier to ostatni zespół, który skutecznie się mu przeciwstawił. Ale wtedy szejkowie dopiero się rozsiadali w paryskich biurach, a transfer Zlatana Ibrahimovicia wydawał się marzeniem. Tylko sukcesu w Europie Paryżowi wciąż brak. – Nasz kolejny cel to wygranie Ligi Mistrzów – obiecuje prezes Nasser Al-Khelaifi, dając do zrozumienia, że imperium ma rosnąć w siłę.
Kiedy Paryż wyległ na ulice, by świętować, Liverpool żegnał swoją legendę Stevena Gerrarda. Na Anfield była uroczysta oprawa (m.in. ułożony z kartonów napis „Kapitan"), był szpaler utworzony przez zawodników gospodarzy i Crystal Palace, ale podniosłą atmosferę zepsuła porażka 1:3 odbierająca szanse na Ligę Mistrzów, a może nawet na europejskie puchary.
– Jestem zdruzgotany, że nigdy więcej przed wami nie zagram. Żadni kibice nie mogą się z wami równać – przyznał Gerrard. Za tydzień ostatni raz wyprowadzi kolegów na boisko, w Stoke, a potem odleci do Los Angeles na piłkarską emeryturę.