Niemal równo rok po finale mundialu Messi stanie przed kolejną szansą, żeby zdobyć wreszcie trofeum z reprezentacją. – Naprawdę bardzo mi na tym zależy – przekonuje gwiazdor Barcelony. Jak to możliwe, że piłkarz, który w minionym sezonie wbił 58 goli w 57 meczach, w Copa America trafił tylko raz - i to z rzutu karnego? Czasem brakowało precyzji, czasem szczęścia, nigdy błyskotliwych dryblingów i zaskakujących odpowiedzi. – Co czułem, kiedy David Ospina obronił z bliska mój strzał? Chciałem wtedy umrzeć – przyznał z rozbrajającą szczerością.

Trener Argentyńczyków Gerardo Martino twierdzi, że Messi nie potrzebuje bramek, by czerpać radość z gry. To było widoczne zwłaszcza w półfinale z Paragwajem (6:1), w którym uśmiech na twarzy małego geniusza pojawiał się po każdym z trzech goli kolegów, przy których asystował. Argentyńska prasa, zachwycając się rozmiarami zwycięstwa, nie szczędziła pochwał także Javierowi Pastore. – Jestem tu, by ułatwiać życie Messiemu i Angelowi di Marii – mówi skromnie pomocnik Paris Saint-Germain.

Paragwaj to i tak jedyna w turnieju drużyna, która potrafiła strzelić bramki Argentyńczykom (wcześniej w fazie grupowej – 2:2). – Chile nie ma z nimi szans – uważa trener Paragwaju Ramon Diaz. – Jeśli ich zaatakujesz, możesz skończyć tak jak my – ostrzega gospodarzy Lucas Barrios. Parafrazując słowa Alvaro Moraty, napastnika Juventusu, przed finałem Ligi Mistrzów: zatrzymasz Messiego, to zabiją cię Sergio Aguero czy Gonzalo Higuain.

Chilijczycy w drodze do swojego piątego finału (pierwszego od 1987 roku) zdobyli 13 goli, najwięcej ze wszystkich uczestników, ale droga ta była usłana różami. Uniknęli Kolumbii czy Brazylii, przychylne oko sędziów też zrobiło swoje. Pokonać Argentynę w Santiago – to może być zadanie zbyt trudne. Nawet dla najbardziej utalentowanego pokolenia w chilijskim futbolu. Historia jest bezlitosna: w meczu o stawkę na 36 prób udało się tylko raz – w 2008 roku, w eliminacjach mundialu.

Transmisja finału Copa America w sobotę o 22.00 w TVP 1