Reklama

Uniknęliśmy potęg, musimy awansować

Mistrzostwa świata 2018: Polska dostała od losu łatwą grupę

Aktualizacja: 26.07.2015 07:08 Publikacja: 25.07.2015 19:48

Uniknęliśmy potęg, musimy awansować

Foto: AFP

To było bardzo dobre było losowanie grup eliminacyjnych mistrzostw świata 2018 dla reprezentacji Polski. Europejskie drużyny losował Oliver Bierhoff i były niemiecki napastnik miał dla nas szczęśliwą rękę. Zawodnicy Adama Nawałki (jeśli oczywiście do września przyszłego roku, gdy ruszą eliminacje, wciąż będzie selekcjonerem) zagrają z Rumunią, Danią, Czarnogórą, Armenią i Kazachstanem.

Z dwóch najsilniejszych koszyków Bierhoff wyciągnął dla nas najłatwiejszych z możliwych rywali. Z puli najsilniejszych europejskich drużyn los przydzielił nam Rumunię, a przecież potencjalnymi rywalami były takie potęgi jak Hiszpania, Niemcy czy Holandia. Także w drugim koszyku czekały reprezentacje znacznie bardziej od Danii utytułowane i silniejsze – jak chociażby Włochy czy Francja.

Rumuni chociaż teoretycznie są najsilniejszą drużyną w naszej grupie nie byli na mistrzostwach świata już od 17 lat. Ostatni turniej na jaki awansowali to mundial w 1998 roku we Francji, gdzie doszli do 1/8 finału i przegrali z Chorwacją 0:1. Nie było także Rumunów na rozgrywanych u nas i na Ukrainie mistrzostwach Europy w 2012 roku. Cztery lata wcześniej w Austrii i Szwajcarii nie wyszli z grupy.

Dania – podobnie jak Rumunia i my – nie awansowała na ostatnie mistrzostwa świata w Brazylii. Wcześniej w RPA zakończyła udział na pierwszej fazie.

Nieco gorzej wygląda nasza grupa, gdy spojrzymy jakich rywali wylosowaliśmy z koszyków słabszych. Czarnogóra nie kojarzy nam się ostatnio zbyt dobrze – dwukrotnie zremisowaliśmy z tą drużyną (1:1 u siebie i 2:2 na wyjeździe) w kwalifikacjach do mistrzostw świata 2014. Reprezentacja prowadzona wówczas przez Waldemara Fornalika zajęła zaledwie czwarte miejsce w grupie – Czarnogóra chociaż też nie awansowała do Brazylii uplasowała się o jedną pozycję wyżej od nas.

Reklama
Reklama

Armenia i Kazachstan groźne przede wszystkim będą w meczach u siebie. Polacy muszą teraz liczyć na podobne szczęście przy układaniu terminarza. Wyjazdy w czerwcu do Astany czy do Erewania do najprzyjemniejszych nie należą. Terminarz zostanie wylosowany jutro przez komputer.

Bezpośredni awans na mundial zagwarantowany mają tylko zwycięzcy grup eliminacyjnych. Zespoły z drugich miejsc rywalizować będą w barażach.

Losowanie grup eliminacyjnych mistrzostw świata w Sankt Petersburgu niestety były unaocznieniem jakim festwiwalem obłudy jest dzisiejszy futbol. Jakim biznesem, zupełnie oderwanym od realiów, rzeczywistości i pojęcia przyzwoitości. Losowanie otworzył swoim przemówieniem Władimir Putin. Po nim przemawiał człowiek, który jest symbolem korupcji i zepsucia w FIFA – ustępujący wraz z końcem roku z powodu kolejnych afer w międzynarodowej federacji piłkarskiej: Sepp Blatter. Obaj z Putinem mówili o wartościach, jakie niesie ze sobą piłka nożna, podkreślali rosyjską gościnność i zapewniali, że będą to fantastyczne mistrzostwa. Słowem nie zająknęli się oczywiście ani o toczącej FIFA korupcji, ani o aneksji Krymu czy sytuacji w Donbasie. Jeszcze przed ceremonią losowania doszło do pierwszego zgrzytu. Jednym z losujących miał być grający od 2012 roku w Zenicie St. Petersburg Brazylijczyk Hulk. Dwa dni przed wydarzeniem ogłoszonoe jednak, że ciemnoskóry napastnik nie będzie mógł wziąć udziału w gali. Jako oficjalny powód podano, że w niedzielę Zenit gra wyjazdowy mecz i rosyjska federacja piłkarska nie chce by klub ucierpiał przez fakt, że ich najlepszy napastnik zamiast trenować, odpoczywać i przygotowywać się do ligowego spotkania, losował kulki z nazwami kolejnych państw. Probem w tym, że zaledwie kilkanaście dni wcześniej Hulk udzielił kontrowersyjnego wywiadu. Powiedział, że w Rosji rasizm na stadionach jest wszechobecny i, że on sam jest obrażany i wyzywany na każdym meczu. Dodał także, że jeśli rosyjskie władze nie zaczną tego zjawiska zwalczać, mistrzostwa świata 2018 mogą się zmienić w straszne widowisko. Brazylijczyk udzielił tego wywiadu, tuż po aferze w pierwszej kolejce ligi rosyjskiej. Zawodnik reprezentujący Ghanę – Emmanuel Frimpong podczas swojego debiutu w lidze rosyjskiej w barwach FK Ufa ze Spartakiem Moskwa, był rasistowsko obrażany. W pewnym momencie wściekły pokazał publiczności środkowy palec. Sędzia pokazał mu czerwoną kartkę i zrozpaczony Frimpong musiał opuścić boisko. PO meczu rosyjska federacja piłkarska wydała oświadczenie, w którym można przeczytać, że nie ma żadnych dowodów na to, by Frimpong był obrażany podczas spotkania na tle rasistowskim. Że nie potwierdza tego ani obraz wideo z przekazu telewizyjnego, anie monitoring, ani zeznania świadków. Następnie za „wrogie zachowanie wobec publiczności" dołożyła Ghańczykowi grzywnę finansową i dwa mecze kary.

Piłka nożna
Przy Łazienkowskiej czekają na zbawcę. Legia kończy rok na dnie, niechlubny rekord pobity
Piłka nożna
Kacper Potulski. Strzelił gola Bayernowi, może wkrótce sprawdzi go Jan Urban
Piłka nożna
Czego Lech, Raków i Jagiellonia potrzebują do awansu w Lidze Konferencji?
Piłka nożna
Liga Konferencji. Z Armenii na tarczy, w Białymstoku bez kompleksów
Piłka nożna
Kibice Rayo Vallecano zaatakowani w Polsce. Co się stało na S8?
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama