Lech Poznań zagra u siebie z węgierskim Videotonem Székesfehérvár, a Legia Warszawa w Kijowie z Zorią Ługańsk.
Do tej pory Lech nie miał szczęścia w losowaniach kolejnych rywali. W II rundzie kwalifikacji Ligi Mistrzów trafił na Sarajewo, które było najsilniejszym z możliwych na tym etapie przeciwników, ale tę przeszkodę poznaniacy byli jeszcze w stanie pokonać. Na mistrzu Szwajcarii już się przewrócili. Basel był zespołem z najwyższym współczynnikiem UEFA spośród tych, na które mógł trafić zespół Macieja Skorży. Dlatego gdy w IV rundzie eliminacji Ligi Europejskiej los skojarzył Lecha z przeciętnym Videotonem Székesfehérvár, kamień spadł z serca właścicielowi klubu Jackowi Rutkowskiemu.
W drużynie mistrza Polski nikt nie ukrywa, że awans do fazy grupowej Ligi Europejskiej jest wyjątkowo ważny dla klubowych finansów. Oczywiście gospodarni Wielkopolanie nie założyli przychodów z europejskich pucharów, planując budżet na najbliższy rok, ale wątpliwe, by Kolejorz pozbawiony premii od UEFA był w stanie utrzymać obecny skład drużyny. Prezes klubu Karol Klimczak przyznaje bez ogródek, że spotkania z Węgrami będą dla Lecha „meczami pięciolecia".
W Poznaniu liczą, że starcie z Videotonem będzie idealną okazją do przerwania fatalnej passy. Powinno być o tyle łatwiej, że mistrz Węgier jest w jeszcze większej rozsypce niż Lech. Zaledwie jedno zwycięstwo w pięciu kolejkach, pracę stracili dyrektor sportowy, a także francuski trener Bernard Casoni.
Przyjdą kibice
Podczas ostatniego treningu przed spotkaniem z Węgrami z zespołem nie trenowali tylko Dawid Kownacki i Darko Jevtić. Do rywalizacji z Węgrami powinni już być gotowi zawodnicy, których zabrakło w lidze w meczu przeciwko Zagłębiu Lubin – Kasper Hamalainen, w poprzednim sezonie najskuteczniejszy piłkarz Lecha, i Szymon Pawłowski – wedle wielu ekspertów mający największy wpływ na grę mistrza Polski. Ze specjalnym opatrunkiem na ręce powinien zagrać szkocki lewy obrońca Barry Douglas, który jest gwarantem kilku perfekcyjnych dośrodkowań i świetnie wykonuje rzuty rożne i wolne.