Kiedy dwa lata temu wyjeżdżał z Warszawy do akademii Mainz, pewnie niewielu wierzyło, że tak szybko i tak dobrze poradzi sobie na Zachodzie. Takich jak on, młodych Polaków, którzy wybierają się za granicę, marząc o karierze, nie brakuje, ale większość z nich nie wytrzymuje starcia z futbolem na najwyższym poziomie.
Z Potulskim, na szczęście, jest inaczej. Z Lechii Gdańsk do Legii przeniósł się, mając 15 lat, ale nie przepadł na drugim końcu Polski, bez rodziców i kolegów. W Legia Training Centre miał najlepsze warunki do rozwoju w Polsce i chętnie z nich korzystał. Nie narzekał na brak rozrywek w podwarszawskich Książenicach, tylko każdą chwilę wykorzystywał na podnoszenie umiejętności.
Jak Kacper Potulski trafił do Bundesligi
Wyjazd do Niemiec był ryzykowny, ale się opłacił. Potulski najpierw trafił do akademii, gdzie miał czas oswoić się z zachodnim futbolem. Nie znał języka niemieckiego, ale poradził sobie w obcym środowisku, mimo że na debiut musiał czekać trzy miesiące, aż skończy 16 lat. Potem poszło z górki. Przeskoczył do starszego rocznika, potem do drugiej drużyny.
Przed tym sezonem podpisał zawodowy kontrakt, grał w meczach kontrolnych, został włączony do pierwszej drużyny, a w końcu w niej zadebiutował. Najpierw dostał szansę w Lidze Konferencji, a później przyszedł czas na spotkania w Bundeslidze. Stawiał na niego nie tylko poprzedni trener Bo Henriksen, ale też doświadczony Urs Fischer.