Ten mecz wzbudzał duże emocje, bo na Stamford Bridge przyjeżdżał człowiek, który odcisnął na Chelsea silne piętno. To Jose Mourinho zaczął wprowadzać londyńską drużynę w XXI wieku na piłkarskie salony.
Przez jednych był kochany, przez innych znienawidzony, ale nikogo nie pozostawiał obojętnym. Tak jest zresztą do dziś. Choć Mourinho stracił nieco dawny blask, ostatnio został zwolniony z Fenerbahce Stambuł, to szybko znalazł nowego pracodawcę i wrócił do Benfiki, w której zaczynał trenerską karierę.
Jak kibice Chelsea przywitali Jose Mourinho
– Chelsea to maszyna do wygrywania, która w ciągu ostatnich dwóch, trzech lat nie wywalczyła ani jednego trofeum. Dopóki ktoś nie zdobędzie z nią czterech tytułów mistrzowskich, pozostaję najlepszym trenerem w jej historii – chwalił się w swoim stylu Portugalczyk. – Pomogłem jej stać się większą Chelsea, a ona pomogła mi stać się większym Jose. Zawsze będę niebieski.
We wtorkowy wieczór Mourinho został ciepło przywitany przez trybuny, kibice bili mu brawo, skandowali jego nazwisko, a on odwzajemniał się, posyłając im pozdrowienia i całusy.
Na 90 minut sentymenty trzeba było jednak odłożyć na bok. Na boisku lepsza o jedno trafienie okazała się Chelsea, ale było to trafienie samobójcze Richarda Riosa. Benfica potrafiła się postawić faworytom. Widać, że Mourinho tchnął w piłkarzy wiarę.