Korespondencja z Helsinek
Po przegranym sobotnim meczu z Holandią 0:2, fińscy komentatorzy nie pozostawili suchej nitki na obrońcach. Szczególnie oberwało się dwójce doskonale znanej z polskiej ligi. Robert Iwanow, gracz Eintrachtu Brunszwik, który przez trzy sezony był filarem obrony Warty Poznań, i Arttu Hoskonen, zawodnik Cracovii, na tle szybkich, ofensywnych graczy Pomarańczowych wyglądali fatalnie.
- Nie ma w tym przypadku, od miesięcy nie mają miejsca w składach swoich klubów - tłumaczył ich występ Ari Virtanen, komentator największego fińskiego dziennika Helsingin Sanomat. Uważa on, że federacja popełniła błąd faworyzując zespół U-21, który zakwalifikował się do mistrzostw Europy. Trener Jacob Friis nie może przez to skorzystać z młodych graczy, takich jak Ville Koski czy Luka Hyryläinen, którzy już dzisiaj wydają się, lepsi niż ci, którzy grali z Holandią.
Fińskie media. „Wygrana z Polską albo długie wakacje”
- To oczywiście nie jest problem Polski, ale decyzja rzeczywiście dziwna - mówi Tomasz Arceusz, były zawodnik Legii Warszawa, mieszkający od 35 lat w Finlandii. – Gdy w listopadzie, po prawie ośmiu latach pracy, fotel selekcjonera stracił Markku Kanerva, spodziewano się, że jego miejsce zajmie doświadczony Mika Lehkosuo, notujący dobre wyniki z młodzieżówką. Myślano, że będzie wprowadzał dobrze sobie znanych młodych zawodników do pierwszej reprezentacji, która wymaga zmiany pokoleniowej, bo wielu jej graczy jest u schyłku karier. Zdecydowano inaczej. Kadrę przejął Jacob Friis, duński szkoleniowiec z niezbyt bogatym CV. Pierwszymi trzema meczami w eliminacjach pod jego wodzą środowisko nie jest zachwycone. Szczególnie rozczarował ten z Litwą, którego Finowie nie wygrali, mimo prowadzenia 2:0. Friis nie zdołał na razie wprowadzić swoich pomysłów, ale to wymaga czasu.
Czytaj więcej
Burza, jaka rozpętała się po odebraniu kapitańskiej opaski Robertowi Lewandowskiemu, to ostatnia...