W grze o trofeum zostały same wielkie firmy i tylko obecność w tej grupie Aston Villi może być zaskoczeniem, choć gdy spojrzeć na wyniki, nie powinna.
Drużyna z Birmingham debiutuje w Lidze Mistrzów, ale wygrała już siedem z dziesięciu dotychczasowych meczów. Ktoś powie, że uniknęła na swej drodze potęg, nie musiała rywalizować z Barceloną czy Liverpoolem, ale w fazie ligowej pokonała m.in. Bayern Monachium (1:0) i skończyła w tabeli wyżej niż Real Madryt czy Borussia Dortmund.
Real ostatnio nie zachwyca, ale jak zawsze uważany jest za faworyta. Musiał przebijać się przez baraże, ale wyeliminował już przecież Manchester City, a później Atletico.
Po derbach Madrytu rozpętała się burza, bo sędziujący to spotkanie Szymon Marciniak w serii rzutów karnych – po podpowiedzi VAR – nie uznał trafienia Juliana Alvareza. Argentyńczyk przed oddaniem strzału się poślizgnął i dotknął dwukrotnie piłki. Ta decyzja nie wzbudziłaby takich dyskusji i kontrowersji, gdyby Atletico nie pożegnało się z rozgrywkami. W świetle przepisów była jednak prawidłowa.
Mają coś wyjątkowego
Real znów uciekł więc znad przepaści i zachował szansę na obronę trofeum. – Ten zespół ma coś wyjątkowego – charakter i zaangażowanie – cieszył się trener Carlo Ancelotti.