Kiedy jeden na chłodno analizuje to, co dzieje się na boisku, i pozwala sobie co najwyżej zdradzać swe emocje, żując nerwowo gumę, drugi nie potrafi ustać w miejscu, biega przy linii bocznej, dyryguje swoim zespołem i przeżywa każde zagranie. A w międzyczasie jeszcze odwraca się w stronę trybun i zachęca kibiców do głośniejszego dopingu.
Patrząc na to, co Simeone wyprawia podczas meczów, nie masz wątpliwości, że dla niego futbol to obsesja. Jest jak generał, który prowadzi swoich ludzi na wojnę. Nic dziwnego, że kiedyś jedna z gazet – posługując się tą wojenną retoryką – porównała defensywę Atletico do żołnierza broniącego Stalingradu. Inna, opisując zachowanie Simeone, zwróciła uwagę, że „przy linii bocznej krąży jak tygrys w klatce, rzuca spojrzenia jak jastrząb, a rozkazy wydaje jak major”.