Po pół godzinie gry miejscowi kibice o słabszych nerwach zaczęli opuszczać stadion w Walencji i bić szyderczo brawo w kierunku loży zajmowanej przez szefów klubu. Gospodarze przegrywali wówczas już 0:4, pachniało kolejną klęską, bo w styczniu w lidze było 1:7.
Katem Valencii okazał się tym razem jej wychowanek - Ferran Torres. Hiszpan zastąpił w środku ataku Barcelony Lewandowskiego i ze swojego zadania wywiązał się wzorowo. Nie miał litości dla byłej drużyny, wystarczyły mu trzy strzały, by uzyskał hat tricka.
Valencia - Barcelona. Wojciech Szczęsny bez pracy
Choć Torres jest tylko zmiennikiem i leczył w tym sezonie kontuzję, zdołał uzbierać na wszystkich frontach już dziesięć bramek. Niedawno zyskał przydomek “Ferrandowski”. Już tylko dwóch trafień brakuje mu do tego, by był to jego najlepszy rok w Katalonii.
Czwartego gola dołożył w Walencji Fermin Lopez, piątego - Lamine Yamal. Lewandowski pozostał na ławce. Szczęsny, którego Hansi Flick ogłosił numerem jeden w bramce (“wybraliśmy go ze względu na jego osobowość i styl gry” - tłumaczył trener Barcelony), też się nie napracował. Wydawało się, że dostanie szansę, by się wykazać, na początku drugiej połowy, ale sędzia nie podyktował rzutu karnego, bo wcześniej w tej akcji był spalony.
Czytaj więcej
Co najmniej pięciu polskich piłkarzy będziemy oglądać w 1/8 finału Ligi Mistrzów. Do Barcelony z Robertem Lewandowskim i Wojciechem Szczęsnym, która już wcześniej wywalczyła bezpośredni awans, dołączył Arsenal Jakuba Kiwiora, Inter Piotra Zielińskiego oraz Aston Villa Matty'ego Casha.