Probierz zaczął pracę z reprezentacją Polski po smutnej kadencji Fernando Santosa, gdy nikt od kadry niczego nie oczekiwał i wystarczyła obietnica zmiany, aby zebrać poklask.
Kiedy nasi piłkarze po rzutach karnych wyeliminowali w barażach o Euro 2024 Walijczyków, cieszyliśmy się, że zobaczyliśmy wreszcie drużynę złożoną z piłkarzy wychodzących na mecz bez drżących kolan i docenialiśmy pokonanie przeciwnika podobnej klasy. Selekcjoner nie musiał zamieniać wody w wino, żeby zapracować na kredyt zaufania, który wykorzystał w kolejnych miesiącach.
Czytaj więcej
Polacy dostali od Portugalczyków surową lekcję i choć zagrają ze Szkotami o utrzymanie w elicie Ligi Narodów, to ostatnie mecze rodzą wątpliwości, czy do niej pasują.
Niepowodzenie na samym turnieju też braliśmy przecież za dobrą monetę, bo oglądaliśmy drużynę dobrych momentów, a Probierza nazywaliśmy „lekarzem dusz”. Cierpliwość wyczerpała się jesienią.
Michał Probierz i reprezentacja Polski. Czy to jeszcze ma sens?
Śledząc występy Polaków w Lidze Narodów znów musieliśmy się cieszyć jedynie z małych rzeczy. Naszej reprezentacji przyszło wprawdzie rywalizować z przeciwnikami klasowymi – Portugalią (1:3, 1:5), Chorwacją (0:1, 3:3) oraz Szkocją (3:2, 1:2) – ale mogliśmy wymagać od drużyny kolejnego kroku. Jesienne występy pokazały jednak, że reprezentacja Probierza stoi w miejscu.