Reklama
Rozwiń

Żegluga bez celu. Michał Probierz przegranym roku w polskiej piłce

Rok pracy Michała Probierza uznamy za sukces, tylko jeśli zamkniemy oczy i posłuchamy samego selekcjonera. Narracja o grze drużyny coraz rzadziej odpowiada jednak temu, co widać na boisku.

Publikacja: 26.12.2024 13:54

Selekcjoner Michał Probierz

Selekcjoner Michał Probierz

Foto: PAP/Leszek Szymański

Probierz zaczął pracę z reprezentacją Polski po smutnej kadencji Fernando Santosa, gdy nikt od kadry niczego nie oczekiwał i wystarczyła obietnica zmiany, aby zebrać poklask.

Kiedy nasi piłkarze po rzutach karnych wyeliminowali w barażach o Euro 2024 Walijczyków, cieszyliśmy się, że zobaczyliśmy wreszcie drużynę złożoną z piłkarzy wychodzących na mecz bez drżących kolan i docenialiśmy pokonanie przeciwnika podobnej klasy. Selekcjoner nie musiał zamieniać wody w wino, żeby zapracować na kredyt zaufania, który wykorzystał w kolejnych miesiącach.

Czytaj więcej

Ból głowy po Porto. Dlaczego znów padliśmy po jednym ciosie?

Niepowodzenie na samym turnieju też braliśmy przecież za dobrą monetę, bo oglądaliśmy drużynę dobrych momentów, a Probierza nazywaliśmy „lekarzem dusz”. Cierpliwość wyczerpała się jesienią.

Michał Probierz i reprezentacja Polski. Czy to jeszcze ma sens?

Śledząc występy Polaków w Lidze Narodów znów musieliśmy się cieszyć jedynie z małych rzeczy. Naszej reprezentacji przyszło wprawdzie rywalizować z przeciwnikami klasowymi – Portugalią (1:3, 1:5), Chorwacją (0:1, 3:3) oraz Szkocją (3:2, 1:2) – ale mogliśmy wymagać od drużyny kolejnego kroku. Jesienne występy pokazały jednak, że reprezentacja Probierza stoi w miejscu.

Adam Nawałka, Jerzy Brzęczek i Paulo Sousa prowadzili kadrę, która ogrywała rywali ze średniej europejskiej półki. Mieliśmy wówczas drużynę mniej lub bardziej ułożoną, ale solidną i stabilną. 

Regres nastąpił za kadencji Czesława Michniewicza, który przelał na drużynę swoje kompleksy. Santos nie umiał – albo nie chciał – tego zmienić i reprezentacja osuwała się po równi pochyłej. Seria porażek w Pradze (1:3), Kiszyniowie (2:3) oraz Tiranie (0:2) sprawiła, że poprzeczka wymagań wobec drużyny, wokół której atmosfera była bardzo zła, spadła na ziemię.

Czytaj więcej

Kogo zdradził Jürgen Klopp

Kiedy selekcjonerem został Probierz, mieliśmy więcej obaw niż oczekiwań. Prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej (PZPN) Cezary Kulesza postawił na kumpla, adwokata polskiej myśli szkoleniowej.

Obawialiśmy się, że przy meczach reprezentacji trudno będzie „siedzieć bez niczego”, ale pierwsze miesiące były jak zasłona dymna. Probierz snuł opowieści o piłce aktywnej i ofensywnej, w którą chcieliśmy wierzyć, więc z kolejnych meczów wyłuskiwaliśmy okruchy potwierdzenia. Entuzjazm gasł z czasem. Dziś uzasadnione jest pytanie, czy jego dalsza praca z kadrą ma w ogóle sens.

Michał Probierz przegranym roku. Co dalej z reprezentacją Polski?

Kadencja Probierza to w gruncie rzeczy czas porażek. Polacy na Euro 2024 awansowali jako ostatnia drużyna kontynentu i choć selekcjoner ma rację, kiedy mówi, że eliminacji nie przegrał – na tym polu zasłużył się przede wszystkim Santos – to także ich nie wygrał, a zamykający szanse na bezpośredni awans remis z Mołdawią na PGE Narodowym (1:1) jest niemniej wstydliwy od porażki w Kiszyniowie.

Prawdy o barażach z Walijczykami też są dwie, bo wprawdzie awansowaliśmy, ale nie odnieśliśmy zwycięstwa, więcej – nie oddaliśmy w Cardiff nawet celnego strzału.

Zobaczyliśmy jesienią zespół wyjątkowo niestabilny, który stać na okresy dobrej gry, ale zdarzają mu się też takie, gdy gaśnie światło

Nasi piłkarze pierwsi odpadli z Euro 2024 i o ile po meczu z Holendrami (1:2) mogliśmy wierzyć, że Probierz się zmienił i marzy o futbolu aktywnym, o tyle kiedy stanęliśmy przed najważniejszym wyzwaniem – przeciwko Austriakom (1:3) – porzuciliśmy te ideały. Próba dostrojenia się do rywala odbiła się na wyborze składu, w którym piłkarzy chcących grać zastąpili ci, którzy lepiej biegają.

Jesienią Probierz został pierwszym polskim selekcjonerem, który spadł z powiększonej, 16-zespołowej elity Ligi Narodów, choć sam podkreślał, że nie traktuje tych rozgrywek wyłącznie jako poligonu.

Zdobyliśmy cztery punkty w sześciu meczach i zobaczyliśmy zespół wyjątkowo niestabilny, który stać na okresy dobrej gry, ale zdarzają mu się także okresy, gdy gaśnie światło, jak z Chorwatami po stracie gola na wyjeździe i u siebie czy z Portugalią w drugiej połowie meczu w Porto. To może wynikać z braku równowagi między ofensywą a obroną, której Probierz nie umiał zbudować.

Przegrany roku w polskiej piłce. Czy leci z nami Michał Probierz?

Selekcjoner chciał czerpać korzyści z synergii. Fundament defensywy mieli stworzyć Paweł Dawidowicz, Jan Bednarek i Jakub Kiwior, ale ten kręgosłup szybko się złamał.

Czytaj więcej

Koniec trudnego roku Roberta Lewandowskiego. Czas odzyskać spokój i pewność siebie

Wspomniany tercet zaczynał najważniejsze mecze pierwszej połowy roku – z Estonią, Walią, Austrią, Francją, Szkocją – ale jesienią Probierz wznowił poszukiwania. Kiedy długo wyczekiwaną szansę dostał Kamil Piątkowski, zastanawialiśmy się, dlaczego doszło do tego tak późno. Dziś nie wiadomo, na kogo postawi w marcu, bo wśród kandydatów do centrum defensywy jest także Sebastian Walukiewicz.

Trudno zrozumieć, dlaczego selekcjoner otworzył rywalizację w bramce, choć mecz z Francją na Euro 2024 (1:1) pokazał, że Łukasz Skorupski zasługuje, aby zostać następcą Wojciecha Szczęsnego.

Dziwi awersja Probierza do Matty’ego Casha, choć kryzys Przemysława Frankowskiego – długo był najwierniejszym żołnierzem selekcjonera, dopiero przed pierwszym meczem z Chorwatami stracił miejsce w składzie – pokazuje, że go potrzebujemy. Randką w ciemno stały się ponadto poszukiwania „szóstki”, gdzie szansę dostał niedoświadczony nawet w Ekstraklasie Maxi Oyedele.

Selekcjoner powołał kilkunastu debiutantów, ale wielu – jak Patryk Peda, Patryk Dziczek, Adrian Benedyczak, Jakub Kałuziński, Filip Marchwiński czy Karol Struski – było w niej tylko na chwilę.

Czytaj więcej

Ekstraklasa: Liga rośnie na trybunach

Szanując prawo do przeglądu kadr, mogliśmy pytać, czy leci z nami pilot, bo casting przeszli tylko Kacper Urbański oraz rezerwowy bramkarz Marcin Bułka. Drażniły też narracja narzucana przez Probierza, który po kolejnych niepowodzeniach niestrudzenie opowiadał o budowaniu drużyny i tym, że Polacy chcą grać w piłkę, choć wciąż nie widzieliśmy tego na boisku.

Niekwestionowane zwycięstwo odniósł w tym roku jedynie w Zurychu, w trakcie losowania eliminacji mundialu, podczas których zmierzymy się z Finlandią, Litwą, Maltą i Hiszpanią lub Holandią.

Droga do gwarantującego baraże drugiego miejsca wydaje się nie mniej prosta niż sukces w grupie z Czechami, Albanią, Mołdawią i Wyspami Owczymi, gdy pisaliśmy, że to doskonała okazja do eksperymentów oraz przebudowy drużyny. Tym razem dyskusję o eliminacyjnych rywalach naszej reprezentacji właściwie zamknął dziennikarz Michał Trela, który sięgnął do klasyków.

„W tej kwestii wypowiedział się już kiedyś Seneka: „Dla żeglarza, który nie wie, do jakiego portu płynie, żaden wiatr nie jest korzystny” – napisał po losowaniu i trudno się z nim nie zgodzić.

Probierz zaczął pracę z reprezentacją Polski po smutnej kadencji Fernando Santosa, gdy nikt od kadry niczego nie oczekiwał i wystarczyła obietnica zmiany, aby zebrać poklask.

Kiedy nasi piłkarze po rzutach karnych wyeliminowali w barażach o Euro 2024 Walijczyków, cieszyliśmy się, że zobaczyliśmy wreszcie drużynę złożoną z piłkarzy wychodzących na mecz bez drżących kolan i docenialiśmy pokonanie przeciwnika podobnej klasy. Selekcjoner nie musiał zamieniać wody w wino, żeby zapracować na kredyt zaufania, który wykorzystał w kolejnych miesiącach.

Pozostało jeszcze 93% artykułu
Piłka nożna
Koniec trudnego roku Roberta Lewandowskiego. Czas odzyskać spokój i pewność siebie
Piłka nożna
Pokaz siły Liverpoolu. Mohamed Salah znów przeszedł do historii
Piłka nożna
Real odpalił fajerwerki na koniec roku. Pokonał Sevillę 4:2
Piłka nożna
Atletico gra do końca, zepsute święta Barcelony
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego
Piłka nożna
Jagiellonia Białystok poznała rywala. Legia już go ograła
Materiał Promocyjny
„Nowy finansowy ja” w nowym roku