Stefan Szczepłek: Trzeba dbać o pamięć Kazimierza Deyny, ale nikt nie chce pomóc

Legia, której Kazimierz Deyna był jedną z największych legend, odmówiła udziału w turnieju jego imienia tłumacząc, że ma tym terminie mecz o punkty z zespołem, który na imprezie wystąpił.

Publikacja: 31.10.2024 10:59

Kazimierz Deyna

Kazimierz Deyna

Foto: Nationaal Archief, Den Haag, Rijksfotoarchief, CC BY-SA 3.0 NL

W Monachium zorganizowano turniej piłkarski drużyn młodzieżowych o Puchar Franza Beckenbauera, w którym nie wziął udziału Bayern. W podobnym turnieju w Amsterdamie, którego patronem był Johan Cruyff udziału odmówił Ajax. Czy można sobie wyobrazić takie sytuacje? Nie bardzo. Ale w Warszawie do czegoś takiego doszło, zresztą już po raz drugi.

Janusz Dorosiewicz, prezes Fundacji im. Kazimierza Deyny, Honorowy Obywatel Warszawy, a w przeszłości prezes CWKS Legia trzeci raz zorganizował turniej Warsaw Deyna Cup. Sfinansować go pomogło Ministerstwo Sportu i Turystyki, miasto stołeczne Warszawa, Urząd Marszałkowski, a nagrody wręczał m.in. marszałek Adam Struzik.

Czytaj więcej

Kamil Kołsut: Sławomir Nitras kruszy patriarchat w sporcie. Wybrał argument siły

W turnieju wzięło udział pół tysiąca dzieci w trzech kategoriach wiekowych: do dziesięciu, jedenastu i szesnastu lat. Przyjechały drużyny z Warszawy i okolic (aż po zespół Perełki Puławy), ale także Lech Poznań, Śląsk Wrocław, Wisła Kraków, Radomiak Radom, Sparta Praga czy kluby polonijne z Londynu, Niemiec oraz Holandii. Legia odmówiła tłumacząc, że ma w tym terminie mecz z Varsovią. Tyle, że sama Varsovia też wzięła udział w turnieju. Nad Legią to czasami tylko ręce załamać.

Dworzec Kazimierza Deyny. Można tam kręcić filmy z epoki

Turniej nieprzypadkowo odbył się w okolicach rocznicy urodzin Deyny (23 października 1947). W jej wigilię, w Starogardzie Gdańskim, zorganizowano zaś niecodzienne spotkanie. Jeśli ktoś lubi stare dworce, to powinien pojechać do tego miasta, aby dopisać sobie jeszcze jeden do kolekcji obejrzanych. Pochodzi z przełomu XIX i XX wieku, został niedawno odrestaurowany, można tam kręcić filmy z epoki.

Ten dworzec jest ważny także dla historii polskiej piłki, bo w styczniu 1966 roku przyszedł tam osiemnastoletni chłopak z niedużą sportową torbą. Kupił bilet do Łodzi z przesiadką w Tczewie i właściwie do rodzinnego miasta już nie wrócił. Spędził niecały rok w Łodzi, dwanaście lat w Warszawie, niewiele ponad dwa w Manchesterze, prawie dziewięć w San Diego. Został jednym z najlepszych piłkarzy świata. Nazywał się Deyna.

Czytaj więcej

Stefan Szczepłek: Igrzyska olimpijskie w Warszawie? Jestem za

Teraz, na dworcu, który stał się dla nastoletniego Kazia oknem na świat, spotkali się jego koledzy ze Starogardu, przyjaciele, szkolna młodzież oraz władze miasta z prezydentem na czele. Pamiętać go nie mogą, ale pamiętają o jego korzeniach i chcą, żeby pamiętała cała Polska. Z Warszawy przyjechał mistrz olimpijski Jerzy Kraska, z Łodzi stoper, przy którym Johan Cruyff nie mógł sobie pograć, czyli Mirosław Bulzacki, z Gdyni zaś Michał Listkiewicz, który opisywał Deynę jeszcze jako dziennikarz.

Wspomnienia, typowe dla takich spotkań, były tylko wstępem do wizyty na stadionie. Nosi imię piłkarza, jest tam jego pomnik, pod tablicą pamiątkową złożono kwiaty. Ale najważniejsze było to, że obok, między boiskiem a halą sportową im. Andrzeja Grubby (motto miasta brzmi: „Tu rodzą się gwiazdy”) już do pierwszego piętra dorasta budynek, który wkrótce pomieści muzeum im. Kazimierza Deyny.

Cieszę się, gdy ktoś dba o pamięć ludzi sportu, którzy na to zasługują. Bez względu na to, gdzie się urodzili i z jakim klubem związali

Czas na muzeum polskiej piłki. Nikt jednak nie chce pomóc

Jest to pierwszy w Polsce gmach wznoszony od fundamentów z przeznaczeniem na muzeum sportowca. Zostanie otwarty mniej więcej za rok. Kiedy widzę coś takiego, a dzień później oglądam film Konrada Aksinowicza i Piotra Kubiaczyka „Jerzy Piekarzewski - całe życie dla klubu”, to serce mi rośnie. Cieszę się, gdy ktoś dba o pamięć ludzi sportu, którzy na to zasługują. Bez względu na to, gdzie się urodzili i z jakim klubem związali.

Od lat przekonuję rozmaite ważne osoby, że powinno powstać pierwsze stałe muzeum polskiej piłki nożnej, dokumentujący jej bogatą historię. I od każdego słyszę: świetny pomysł, niech pan robi, chętnie przyjdę. Ale jeszcze nikt mi nie powiedział: To ja panu pomogę.

W Monachium zorganizowano turniej piłkarski drużyn młodzieżowych o Puchar Franza Beckenbauera, w którym nie wziął udziału Bayern. W podobnym turnieju w Amsterdamie, którego patronem był Johan Cruyff udziału odmówił Ajax. Czy można sobie wyobrazić takie sytuacje? Nie bardzo. Ale w Warszawie do czegoś takiego doszło, zresztą już po raz drugi.

Janusz Dorosiewicz, prezes Fundacji im. Kazimierza Deyny, Honorowy Obywatel Warszawy, a w przeszłości prezes CWKS Legia trzeci raz zorganizował turniej Warsaw Deyna Cup. Sfinansować go pomogło Ministerstwo Sportu i Turystyki, miasto stołeczne Warszawa, Urząd Marszałkowski, a nagrody wręczał m.in. marszałek Adam Struzik.

Pozostało 86% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Piłka nożna
Wraca portugalska szkoła. Manchester United wybrał nowego trenera
Materiał Promocyjny
Firmy same narażają się na cyberataki
Piłka nożna
„Fryzjer” na wolności. Były szef piłkarskiej mafii opuścił przedterminowo więzienie
Piłka nożna
Dlaczego świat nie kocha Viniciusa Juniora?
Piłka nożna
Złota Piłka 2024. Rodri - jak chłopak z sąsiedztwa został najlepszym piłkarzem świata?
Materiał Promocyjny
Grupa Volkswagen nie zwalnia. 30 nowości to dopiero początek.
Piłka nożna
Policzek dla Realu Madryt. To Rodri, a nie Vinicius Jr wygrywa Złotą Piłkę