- Macie ofertę pracy jakąś dla mnie? - tak Wojciech Szczęsny przywitał się z Mateuszem Święcickim z telewizji Eleven Sports w rozmowie sprzed tygodnia. Choć już wtedy – po rozwiązaniu kontraktu z Juventusem, nie z jego inicjatywy – był bez klubu, a pogłoski o możliwym końcu kariery Szczęsnego były coraz głośniejsze, trudno do końca było w nie uwierzyć. Nie dlatego, że do polskiego bramkarza by to nie pasowało – mówimy o osobie nieszablonowej, otwartej, ciekawej świata, zainteresowanej studiami architektury w bliskiej przyszłości – a z racji świetnej formy, jaką prezentował w ostatnich miesiącach. Jak mówił, Juventus odsunął go po jego najlepszym sezonie w tym klubie i z tego powodu decyzję turyńczyków było mu trudno zrozumieć. Czy polskim kibicom też będzie trudno zrozumieć decyzję Wojciecha Szczęsnego o zakończeniu kariery? W ostatnich kilku latach był liderem reprezentacji Polski tak wielkiego formatu, tyle razy utrzymywał ją przy życiu, że wdzięczność powinna wziąć górę nad żalem.
A zwłaszcza w przypadku gry Wojciecha Szczęsnego w drużynie narodowej na happy end długo się nie zapowiadało.
Wojciech Szczęsny w reprezentacji Polski: bohater, na którego powoli już mało kto liczył
Na początku XXI wieku twarzami polskiej piłki na turniejach reprezentacyjnych i w europejskich pucharach byli bramkarze. Jerzy Dudek wybronił Liverpoolowi dogrywkę i karne w finale Ligi Mistrzów 2005, Artur Boruc był chyba jedynym naszym reprezentantem, który zasługiwał na uznanie po przegranych mistrzostwach 2006 i 2008 roku. Gdy więc reprezentacja Franciszka Smudy szykowała się do Euro 2012, potrzebowała nowych symboli – oprócz Jakuba Błaszczykowskiego i Roberta Lewandowskiego nadzieje były wiązane właśnie z Wojciechem Szczęsnym.
On już wtedy był pierwszym bramkarzem Arsenalu, klubu, któremu zawsze kibicował (dołączył do niego w 2006 r., bez gry dla „dorosłej” Legii) i w którym z roli „jedynki” wygryzł Łukasza Fabiańskiego. Polsko-ukraińskie Euro 2012 dla Wojciecha Szczęsnego zakończyło się już jednak na początku drugiej połowy meczu otwarcia z Grecją. Wyleciał z boiska z czerwoną kartką, chwilowym bohaterem został jego zmiennik Przemysław Tytoń (obronił karnego), który wystąpił też w pozostałych grach turnieju, w którym byliśmy gospodarzem. Rozczarowaniem skończyły się dla Szczęsnego też trzy kolejne turnieje: w 2016 r., gdy Polska Adama Nawałki dotarła do ćwierćfinału, z powodu kontuzji wystąpił tylko w pierwszej grze z Irlandią Północną. Między słupki wszedł Łukasz Fabiański i to on bronił fenomenalnie. Mundial 2018 i Euro 2020 – znów katastrofa. W pierwszym meczu z Senegalem w Rosji bramkarz nie zrozumiał się z Janem Bednarkiem, rywale wykorzystali błąd i położyli nas na łopatki. Na mistrzostwach Europy rozsianych po całym kontynencie znów porażka w pierwszym meczu – tym razem ze Słowacją - i znów na Szczęsnego spadła istotna część winy za straty goli.
Po każdym z tych turniejów słychać było głosy, że choć Wojciech Szczęsny umiejętności ma bardzo wysokie, to w kluczowych meczach reprezentacji na turniejach ich nie pokazuje. Nie brakowało postulatów ze strony mediów i kibiców, by polskiej bramki bronił ktoś inny, może bardziej „szczęśliwy”, czy po prostu mniej pechowy. I wtedy przyszedł mundial 2022.