Europejskie puchary są jeszcze na tak wczesnym etapie, że żaden klub reprezentujący Polskę nie zdążył jeszcze z nich odpaść. Najbliżej tego jest Śląsk Wrocław, który przegrał 0:1 na Łotwie z Riga FC. Po tym spotkaniu niektórzy kibice i dziennikarze przekonywali, że gdyby do pucharów awansował Lech Poznań, Raków Częstochowa czy Pogoń Szczecin, o taką porażkę byłoby trudniej. To oczywiście nie do zweryfikowania. Pogoń i Raków swoje mecze grają w niedzielę i poniedziałek, a — póki co — nieśmiały optymizm w Poznaniu po wygranej inauguracji sezonu Ekstraklasy z Górnikiem Zabrze, został stłumiony porażką z Widzewem Łódź.
Ekstraklasa. Widzew szybko posłał Lecha na deski, Jagiellonia wygrała tuż przed gongiem
W Łodzi, na wypełnionym po brzegi stadionie Widzewa, Lech zagrał już bez Filipa Marchwińskiego (podpisał kontrakt z włoskim Lecce) i Norwega Kristoffera Velde (lada moment ma odejść do Olympiakosu Pireus). W poznańskim klubie w kasie musi być wszystko na swoim miejscu, więc o sprowadzeniu odpowiednio wcześniej ich następców nie było mowy. Widzew osaczył Lecha na jego połowie i już w 10. minucie prowadził 2:0 po golach Jakuba Sypka i Frana Alvareza. Kontaktowy gol strzelony przed przerwą przez Mikaela Ishaka i przyzwoita gra poznaniaków w drugiej połowie nie dała Lechowi punktu.
Kibice Kolejorza co prawda zdążyli się ucieszyć z wyrównania, ale po analizie VAR, sędzia Szymon Marciniak pokazał spalonego. „Nowe rozdanie”, jakie Lech zapowiedział pod wodzą duńskiego trenera Nielsa Frederiksena, na razie wciąż opiera się o karty z poprzedniego sezonu, bez asów atutowych.
Sporo emocji przyniósł też mecz Radomiaka z Jagiellonią. Mistrz Polski (który w eliminacjach Ligi Mistrzów świetnie poradził sobie z mistrzem Litwy) prowadził w Radomiu już 2:0 po dwóch pięknych strzałach Jarosława Kubickiego zza pola karnego.