Reklama
Rozwiń

Lecha i Legii pożegnanie z Europą

Szanse na awans Legii i Lecha były już tylko wyłącznie matematyczne. Ale podstawą wszelkich wyliczeń były wygrane z Napoli i Basel. Niestety zgodnie z przewidywaniami zarówno mistrz, jak i wicemistrz swoje mecze przegrały

Aktualizacja: 10.12.2015 22:15 Publikacja: 10.12.2015 22:11

Lecha i Legii pożegnanie z Europą

Foto: AFP

Legia nie pożegnała się w dobrym stylu z Ligą Europy. Przegrana z Napoli nie jest powodem do wstydu, nawet strata aż pięciu goli nie boli teak bardzo, jak styl porażki. Bo zawodnicy Stanisława Czerczesowa na mecz z Włochami wyszli jakby byli przerażeni klasą rywala.


Piłkarze Legii nawet nie próbowali atakować, a pomysł Stanisława Czerczesowa na grę obronną przypomniał futbol z połowy lat 90. Po każdej stracie, które zresztą mnożyły się co i rusz, zawodnicy cofali się w okolice własnego pola karnego, nawet jedyny napastnik – Nemanja Nikolić zajmował pozycję głęboko w środku pola. Jakby trener Legii nie słyszał wcześniej o pressingu, czy o tym, że odebranie piłki rywalowi na jego połowie, powoduje, że samemu ma się bliżej do bramki przeciwnika. Wydawało się, że to już dawno obowiązujące abecadło w europejskim futbolu.
I Czerczesow oczywiście też o tym doskonale wie, ale ewidentnie nakazał tak w czwartkowy wieczór grać swoim piłkarzom. Gdyby ten retro-futbol miał przynieść jakiekolwiek korzyści Legii, byłby przynajmniej uzasadniony. Ale porażka 2:5 pokazuje, że o żadnych korzyściach nie może być mowy. A wicemistrz Polski mógł przegrać jeszcze bardziej boleśnie, ale jednego z goli Napoli nie uznał z sobie tylko wiadomych powodów sędzia, a w innej sytuacji Dusana Kuciaka wyręczył najpierw Igor Lewczuk wybijając głową piłkę z linii bramkowej po strzale Driesa Mertensa, a nstępnie słupek po dobitce Jose Callejona.

Klasą dla siebie był belgijski skrzydłowy Mertens, który zakończył mecz z dwoma trafieniami na koncie. W drugiej połowie reprezentant Belgii siał postrach w szeregach Legii. Dryblował, strzelał z dystansu, w polu karnym uderzał przewrotką. Widać było, że tego wieczora gra sprawia mu radość i że robi te wszystkie sztuczki bez większego wysiłku. Niestety.

- Na tę chwilę nie mamy żadnych szans by grać na równi z Napoli – mówił po meczu Czerczesow.
Prawda jest taka, że Legia zaczęła chociaż próbować rywalizować z Włochami, gdy już było po meczu, Napoli prowadziło 3:0 i porażka stała się faktem.

Znacznie lepiej zaprezentował się Lech Poznań, ale też przegrał i też nie awansował do fazy pucharowej Ligi Europejskiej.

To był już czwarty mecz Lecha z FC Basel w tym sezonie – dwa pierwsze w trzeciej rundzie eliminacji Ligi Mistrzów, kolejne dwa w fazie grupowej LE. Niestety mistrz Polski okazał się gorszy od mistrza Szwajcarii we wszystkich czterech przypadkach. Tym razem przyszła porażka w najmniejszym z możliwych wymiarów, bo zaledwie 0:1.


Szwajcarzy byli pewni awansu jeszcze przed przyjazdem do Poznania, wystawili więc skład mocno rezerwowy. Lech zagrał tak jak w dotychczasowych meczach pod wodzą Jana Urbana – czyli bez wielkiego błysku w ofensywnie, ale szczelnie z tyłu i z dobrą organizacją gry w środku pola. Co jednak z tego, skoro o tę jedną bramkę znowu lepsi byli Szwajcarzy z Bazylei?


Jedyna bramka padła, gdy Taulant Xakha ograł na skrzydle Szymona Pawłowskiego i Karola Linetty‘ego i dośrodkował w pole karne. Paulus Arajuuri próbował uprzedzić Jeana-Paula Boetiusa, ale 21-letni Holender zdołał musnąć piłkę, która wpadła do siatki.


Lech miał swoje sytuacje: W drugiej połowie uderzał Szymon Pawłowski, próbował Kaspar Hamalainen, zaraz na początku drugiej odsłony świetną okazję miał Dawid Kownacki który wyszedł sam na sam z bramkarzem Basel. Raz debiutującego w barwach Basel golkipera – Mirko Salvię wyręczyła poprzeczka. Z rzutu wolnego uderzał Darko Jevtić, urodzony w Bazylei, wychowanek FCB.


Niestety Lech i Legia zakończyły swój udział w Lidze Europejskiej. Teraz oba zespoły skupią się na odrabianiu strat w lidze.

 

Lech Poznań - FC Basel 0:1 (0:0).

Bramka: Jean-Paul Boetius (50).

Sędzia: Bobby Maden (Szkocja).

Widzów: 10 457.

SSC Napoli - Legia Warszawa 5:2 (2:0)

Bramki: 1:0 Nathaniel Chalobah (32), 2:0 Lorenzo Insigne (39), 3:0 Jose Callejon (57), 3:1 Stojan Vranjes (62), 4:1 Dries Mertens (65), 5:1 Dries Mertens (90+1), 5:2 Aleksandar Prijovic (90+2-głową).

Żółte kartki: SSC Napoli - Ivan Strinic, Nathaniel Chalobah.

Sędzia: Aleksandar Stavrev (Macedonia).

Widzów: ok. 7500.

Piłka nożna
Cezary Kulesza będzie dalej rządził polską piłką, ale traci zaufanych ludzi. Selekcjoner do połowy lipca
Piłka nożna
Cezary Kulesza pozostanie prezesem PZPN. Delegaci wybrali jedynego kandydata
Piłka nożna
Prywatny odrzutowiec i kilkunastoosobowa służba. Jak Cristiano Ronaldo stał się multimiliarderem
Piłka nożna
Futsalowy węzeł gordyjski. UEFA rozcina go Słowenią
Piłka nożna
Klubowe mistrzostwa świata. Rusza faza pucharowa, Leo Messi kontra PSG
Piłka nożna
Paul Pogba wraca po dyskwalifikacji za doping. Zagra w jednej drużynie z Polakiem