Paul Breitner dla "Rzeczpospolitej": Euro 2024? Nie bawię się zbyt dobrze

- Nie bawię się podczas Euro 2024 zbyt dobrze, bo wiele drużyn gra zachowawczo. Brakuje na boisku wolności, gotowości do podjęcia ryzyka, a to jest przecież futbol, a nie szachy - mówi „Rz” mistrz świata z 1974 roku Paul Breitner.

Publikacja: 04.07.2024 18:05

Paul Breitner

Paul Breitner

Foto: PAP/DPA/Henning Kaiser

Czy Euro 2024 jest dla Niemców sukcesem?

Jeśli my, Niemcy, jesteśmy w czymś dobrzy, to właśnie w organizacji. Jesteśmy wręcz pod tym względem mistrzami świata. Wiadomo, że coś może nie zadziałać - na przykład kolej, która czasami się spóźnia albo nie jeździ - ale jeśli chodzi o sam przebieg turnieju, jego stronę operacyjną, wszystko przebiega jak dotąd perfekcyjne i to się nie zmieni.

Turniej jest dla Niemców „letnią baśnią” podobną do tej z 2006 roku?

Atmosfera jest podobna, ale podczas tamtego mundialu świeciło słońce, a teraz mamy pewne przeszkody związane z deszczem. Szykowaliśmy się jednak do Euro 2024 od dłuższego czasu ciesząc się, że znów możemy być gospodarzami wielkiej imprezy. Chcemy pokazać, że jesteśmy inni - bardziej otwarci - aby dostrzegli to goście odwiedzający nasz kraj.

Czytaj więcej

Kamil Kołsut: Ciemne chmury nad Europą. Jeśli piłka da nam oddech, to tylko na chwilę

Słońce wtedy i deszcz dziś to też metafora pokazująca zmiany, które obserwujemy w niemieckiej polityce, oraz podejście społeczeństwa do imigrantów?

Zarówno wtedy, jak i teraz nasza drużyna składa się nie tylko z piłkarzy urodzonych w Niemczech. Jesteśmy otwarci - w Bundeslidze oraz kadrze narodowej - bo nie ma lepszej możliwości integracji niż sport, a zwłaszcza piłka nożna. Oczywiście: rozwój sytuacji na scenie politycznej niepokoi, ale to nie dotyczy wyłącznie Niemiec, ale także innych krajów.

Czy piłkarze - tak, jak dziś Francuzi - powinni zabierać głos na temat polityki przy okazji wyborów w swoich krajach?

Tak nie tylko powinno, ale wręcz musi być. Dlaczego piłkarze nie mieliby się wypowiadać na tematy polityczne? Nie robili tego przez wiele lat. Teraz zabrali głos we Francji, a za chwilę to samo wydarzy się w Niemczech. Zawodnicy otwarcie przedstawiają swoje zdanie na temat określonych sytuacji, bo są częścią społeczeństwa. To ważne, bo piłka nożna jest w centrum życia naszego społecznego - podobnie, jak w Hiszpanii, Włoszech, Anglii czy Francji. Dla nas, Niemców, kluczowe są cztery rzeczy: rodzina, jedzenie, picie oraz praca. Później, na kolejnych miejscach, są piłka, piłka i piłka. Wszędzie tak jest, nie tylko u nas. A ostatecznie sportowcy są przecież obywatelami i jako obywatele mają prawo - a czasem wręcz obowiązek - zabierania głosu w ważnych politycznie oraz społecznie sprawach. Mogą być wzorem, wyrażając swoje zdanie oraz inspirując.

Czytaj więcej

Wielka polityka na stadionach. Francuska reprezentacja walczy ze skrajną prawicą

Pan był w latach 70. kimś, kto pokazywał kolegom z boiska, że można mieć swoje zdanie i je publicznie przedstawiać?

Odpowiadałem tylko za siebie i odpowiadałem na każde pytanie zgodnie z tym, jak widziałem pewne sprawy. Zawód, który wykonywałem, nie wpłynął na to, w jaki sposób się zachowywałem oraz co mówiłem. Robiłbym to samo, będąc na przykład studentem.

Patrzy dziś pan na siebie z młodości i widzi buntownika?

Słyszę takie zarzuty do dziś, a przecież jedynie przedstawiałem swoje opinie - nic więcej.  Moje zdanie było jednak inne niż większość oczekiwała. Sportowcy nie zabierali bowiem głosu na tematy polityczne czy społeczne i ja byłem tym, który mówił, co myśli, nie biorąc pod uwagę, czy to się komuś podoba. To okazało się buntownicze. Fakt, że byłem tym pierwszym. Ludzie się dziwili i pytali: „Co to ma być? Piłkarz mówi o polityce?”. Byli w szoku, że ktoś taki może mieć swoje zdanie. Wielu zaczęło mnie ponadto postrzegać jako buntownika, gdy na pierwszym treningu w Bayernie usłyszałem, że mam robić coś tak i tak, więc odpowiedziałem: „Dlaczego? Proszę mi wyjaśnić, jaki to ma sens? A jeśli nie jesteście w stanie, róbcie to sami”. Tak jednak zostałem wychowany, aby wszystko kwestionować, weryfikować.

Polacy byli najlepszą drużyną mundialu w 1974 roku. Robiliście wtedy coś niesamowitego i fascynującego, ale nie zawsze najlepszy zostaje mistrzem

To prawda, że w 1974 roku tak pokłóciliście się z niemiecką federacją o premie, że spakował już pan walizki i chciał wyjechać ze zgrupowania?

Była trzecia z nocy, kiedy byłem spakowany i miałem zamiar opuścić obóz. Niektórzy próbowali mnie przekonać, żebym został, aż Franz Beckenbauer zapytał: „Ale właściwie dokąd chcesz iść? Nie ma przecież taksówek, a najbliższa miejscowość jest 10 km stąd”. Odpowiedziałem: „Faktycznie, masz rację”. Przekonali mnie, żebym został chociaż do śniadania. Zostałem. A później powiedziałem: „Chcecie, żebym został? Potrzebujecie mnie?”. „Tak”. No i zostałem. Chyba dobrze zrobiłem, bo w innym wypadku zapewne nie byłoby mnie tu dzisiaj.

To wszystko wydarzyło się jeszcze przed turniejem?

Tuż przed naszym pierwszym meczem z Chile. Chodziło o premię za wyniki, bo dowiedzieliśmy się, że nasza federacja - w porównaniu do innych - zaproponowała bardzo mało. Drużyna chciała więcej. Koledzy powiedzieli więc: „Paul, ty się ich nie boisz, więc negocjuj”. No i negocjowałem, a kiedy zaczęła się pojawiać w federacji krytyka wobec mnie oznajmiłem, że jadę do domu.

Czytaj więcej

Parada dewiantów

Jak wspomina pan półfinał z Polakami podczas tamtego mundialu, który wygraliście 1:0 po golu Gerda Muellera? To spotkanie obrosło w naszym kraju legendą…

I nie tylko u was! Teraz, na Euro 2024, pojawiło się trochę deszczu podczas meczu w Dortmundzie, ale w żaden sposób nie da się tego porównać z tym, co działo się wtedy we Frankfurcie. Nigdy wcześniej oraz później nie widziałem czegoś takiego. Pamiętam, jak Robert Gadocha czy Grzegorz Lato ślizgali się, lecieli kilkanaście metrów do przodu, a piłka zostawała za nimi. Takie sceny tam się rozgrywały! Stawaliśmy jednak, wybijaliśmy piłkę wysoko i próbowaliśmy grać.

Komu sprzyjały takie warunki?

Polacy nie byli gotowi, aby grać w piłkę inaczej, niż przywykli. Stawiali na futbol techniczny, a my zobaczyliśmy, że trzeba po prostu wybić piłkę w górę, biec do przodu i patrzeć, gdzie wyląduje. Kiedy zrozumieli to rywale, było już po meczu. Odpadli, choć byli najlepszą drużyną tamtego turnieju. Później przez lata słyszałem, jak ludzie mówili: „Wygraliście, ale to nie wy byliście najlepsi, tylko Holendrzy”. Odpowiadałem, że to nieprawda, bo najlepsi byli Polacy, choć nie awansowali do finału. My najlepszą drużynę w dziejach niemieckiego futbolu mieliśmy na mistrzostwach Europy w 1972 roku. Kiedy mówię dziś o futbolu perfekcyjnym, wskazuję właśnie te dwa zespoły: nasz z 1972 roku oraz Polaków dwa lata później. Robiliście wtedy coś niesamowitego i fascynującego, ale nie zawsze najlepszy zostaje mistrzem.

Jak ocenia pan dzisiejszą reprezentację Polski?

Jestem rozczarowany tak samo, jak polscy kibice.

Czytaj więcej

Polska na Euro 2024. Dlaczego ten turniej nie jest naszą porażką?

Czy widział pan w Polakach drużynę, która próbuje grać w piłkę nożną odważnie, bo to kwestia, która zdominowała w naszym kraju dyskusję o występie na Euro 2024?

Nie chcę oceniać pod tym kątem waszej reprezentacji, ale futbolu odważnego - niezależnie od kraju - trzeba uczyć już najmłodszych. Nie da się piłkarzom seniorskiej reprezentacji czy drużyny występującej w Lidze Mistrzów powiedzieć: „Teraz grajcie odważnie”. To trzeba wpajać od małego. Potrzebujemy mniej taktyki, a więcej swobodnego rozwoju, bo to z niego biorą się odwaga oraz wiara w siebie. Powinniśmy mówić dzieciakom: „Grajcie, próbujcie”, a nie: „Róbcie to tak i tak”. Kluczowa jest wolność decydowania, dzięki której młody piłkarz uczy się, jak przejmować odpowiedzialność na boisku.

Dobrze się pan bawi, oglądając Euro 2024?

Jak dotąd nie bawiłem się zbyt dobrze, bo wiele drużyn gra zachowawczo. Piłkarze stawiają na bezpieczeństwo, boją się ryzyka i to sprawia, że nie mają zbyt wielu szans. Widzę wiele drużyn, które muszą wyzwolić się ze schematycznej gry. To jest jedynie „prawo, lewo, przód, tył, do bramkarza” - bez kreatywności, indywidualności. Niemal wszyscy grają tak samo. Mam wrażenie, że są mecze, w których to bramkarze mają najwięcej kontaktów z piłką. Brakuje na boisku wolności, gotowości do podjęcia ryzyka, a to jest przecież futbol, a nie szachy.

Czytaj więcej

Terminarz Euro 2024. Kto i kiedy zagra w ćwierćfinale?

Kto wygra ten turniej?

Oczywiście, że Niemcy, bo chcę, abyśmy wygrali. Historia pokazuje, że nie zawsze na wielkim turnieju zwycięża najlepszy, a gdyby tak było, to złoto zdobyliby zapewne Hiszpanie.

Czy Euro 2024 jest dla Niemców sukcesem?

Jeśli my, Niemcy, jesteśmy w czymś dobrzy, to właśnie w organizacji. Jesteśmy wręcz pod tym względem mistrzami świata. Wiadomo, że coś może nie zadziałać - na przykład kolej, która czasami się spóźnia albo nie jeździ - ale jeśli chodzi o sam przebieg turnieju, jego stronę operacyjną, wszystko przebiega jak dotąd perfekcyjne i to się nie zmieni.

Pozostało 95% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
EURO 2024
Kamil Kołsut: Ciemne chmury nad Europą. Jeśli piłka da nam oddech, to tylko na chwilę
Materiał Promocyjny
Dodatkowe korzyści dla nowych klientów banku poza ofertą promocyjną?
Komentarze
Polska na Euro 2024. Dlaczego ten turniej nie jest naszą porażką?
Piłka nożna
Terminarz Euro 2024. Kto i kiedy zagra w ćwierćfinale?
Piłka nożna
Euro 2024. Portugalia - Francja. Pojedynek geniuszy z różnych pokoleń
Materiał Promocyjny
Lidl Polska: dbamy o to, aby traktować wszystkich klientów równo
Piłka nożna
Euro 2024. Hiszpania - Niemcy. Faworyt kontra gospodarz, czyli przedwczesny finał w Stuttgarcie