Kibice, szczególnie starsi, wątpliwości będą mieli mniej. Żaden z nas pamiętających rewolucyjną grę Ajaksu lat 70. nigdy tego nie zapomni. To, co przeszło do historii jako „futbol totalny”, ma twarz Cruyffa i ówczesnego trenera klubu z Amsterdamu Rinusa Michelsa. Zespół Ajaxu poruszał się po boisku tak, jakby wszystkie wcześniejsze style gry były pomyłką, a ton tej orkiestrze nadawał chudzielec biegający z lekkością i gracją. W każdej akcji widać było, że to on rządzi, wiedzieli to i partnerzy, i rywale. Ci ostatni – o czym kilku z nich wspomina w książce – mieli też wrażenie, jakby ich nie dostrzegał, traktował jak powietrze i po prostu robił swoje.
Na początku historii chłopaka z niezamożnej amsterdamskiej rodziny (młody Johan, gdy podpisał pierwszy zawodowy kontrakt, nie pozwolił już matce być sprzątaczką w Ajaksie) jest też to, co dodaje tej książce atrakcyjności: Holandia lat 50. i 60., Amsterdam pamiętający jeszcze wojnę i to, kto chronił Żydów, a kto robił interesy z Niemcami. W Katalonii, gdzie spędził drugą część futbolowego życia, Cruyff powitany został jako zwiastun wolności, gdy dyktatura Franco chyliła się ku upadkowi. Takie jest powszechne przekonanie, ale z książki jasno wynika – i sam Cruyff to przyznaje – że podstawowym motywem wyjazdu z Holandii była chęć zarobienia jeszcze większych pieniędzy, a o polityce i katalońskiej historii wiedział w momencie przyjazdu do Barcelony niewiele. Dopiero gdy zobaczył, jak go powitano, jak bardzo FC Barcelona „jest czymś więcej niż klubem”, zrozumiał, że nadanie synowi imienia Jordi jest polityczną deklaracją (w czasach Franco jako katalońskie było zakazane). „Wybrałem je, bo mi się po prostu podobało” – powiedział w jednym z wywiadów, a polityczny mit dopisało życie.
Czytaj więcej
Przez ostatnie pół wieku Barcelona przeszła drogę od klubu, który był jedynie dumą Katalonii, do europejskiej potęgi piłkarskiej i globalnej marki. I choć w ostatnich latach popełniła wiele błędów i straciła aurę wyjątkowości, swej romantycznej duszy całkiem się nie wyrzekła. Nowy rozdział w jej historii będzie pisał Robert Lewandowski.
Książka nie jest laurką, wynika z niej również, że genialny piłkarz miał mniej sympatyczne strony. Kłócił się z sędziami, obrażał kolegów, ciągle ich krytykował, musiał mieć ostatnie słowo w każdej sprawie. Gdyby zebrać wszystkie te historie w jedną całość, można by dojść do wniosku, że był paskudnym typem, zarozumiałym bufonem, którym kierowała przede wszystkim chciwość (wyłudzał od kolegów nawet papierosy) i miłość własna, a ludzie, z którymi robił interesy, nie byli kryształowi.
Po lekturze książki znakomicie przetłumaczonej przez Pawła Wilkowicza pada kilka potocznych prawd o zmarłym w roku 2016 piłkarzu i tylko przekonanie o jego boiskowym geniuszu pozostaje nietknięte. „Prawdopodobnie pod kilkoma względami jestem prawie nieśmiertelny” – powiedział kiedyś Cruyff i trudno nie przyznać mu racji.