Wprawdzie Marcin Polarz zbliża się do 49. urodzin, ale w tym roku świętował 100-lecie. Zawodnik, którego kibice śledzący ekstraklasę pamiętają z występów w GKS-ie Katowice, jest bowiem prezesem Pogoni Imielin, założonej w 1922 roku i na jubileuszowej gali został wyróżniony Złotą Honorową Odznaką Śląskiego ZPN. Miał także zaszczyt – z rąk Henryka Kuli, wiceprezesa PZPN i jednocześnie prezesa Śląskiego ZPN – odebrać pamiątkowe grawertony.
Bo był za młody…
– Urodziłem się w Świętochłowicach, później mieszkałem w Chorzowie i na katowickim Brynowie, ale od 1997 roku jestem „imielokiem”, jak mówią o sobie mieszkańcy Imielina – wyjaśnia prezes Pogoni. – Przeprowadziłem się tu po ślubie, bo Iwona stąd pochodzi, i to samo mogę powiedzieć o naszych dzieciach, czyli 23-letniej Natalii i 13-letnim Olivierze.
Moja piłkarska droga do Pogoni też miała kilka przystanków, bo na pierwszy trening poszedłem do Rozwoju Katowice jako 8-latek i… okazałem się za młody.
W wieku 11 lat zacząłem więc naukę w chorzowskiej szkole sportowej i automatycznie stałem się zawodnikiem Ruchu, w którym byłem do ukończenia szkoły średniej. Po niej, gdy koledzy z mojego rocznika, Tomek Fornalik, Adam Posiłek, Marek Kolonko i świętej pamięci Mariusz Jendryczko, trafili do kadry pierwszej drużyny, ja miałem rok przerwy.
Martwica kolana, bo tak się nazywa to schorzenie, spowodowała, że zawiesiłem buty na kołku, a dokładniej mówiąc występowałem tylko w rozgrywkach Katowickiej Śląskiej Ligi Amatorów, w drużynie o nazwie Lechia Katowice. Z niej wyrwał mnie trener Rozwoju Jerzy Kuczera, przekonując do przyjścia do klubu z Brynowa i tak zaczęło się moje wyczynowe granie.