Lech Poznań w tym sezonie dopisał do swego CV całą litanię rozczarowań. Niewytłumaczalne odpadnięcie z europejskich pucharów ze słowackim Spartakiem Trnawa. Bezradna porażka 0:4 z Rakowem Częstochowa, czym roztrwonił dodatni bilans meczów bezpośrednich po jesiennej wygranej 4:1 (co może mieć znaczenie przy równej liczbie punktów na koniec sezonu, a to całkiem możliwe). W końcu wiosenna passa meczów bez strzelonego gola, przerwana dopiero w niedawnych derbach Poznania z Wartą. Największym koszmarem Lecha w ostatnich miesiącach była jednak Pogoń, która pół roku temu w Szczecinie wygrała z nim aż 5:0, a miesiąc temu dorzuciła do tego zwycięstwo po dogrywce w ćwerćfinale Pucharu Polski, gdy wszyscy szykowali się już na rzuty karne. W czwartek szczecinianie - znów po 120 minutach gry, tym razem z Jagiellonią Białystok - awansowali do finału PP, więc w Poznaniu bardziej niż nogi niosły ich serca do gry. Serca i werwa, których brak poznańscy kibice coraz częściej zarzucają piłkarzom Lecha.
Czytaj więcej
Lech Poznań jako jedyny polski klub znalazł się wśród stu najbardziej dochodowych akademii piłkarskich świata, bo w ostatniej dekadzie na sprzedaży wychowanków zarobił ok. 60 mln euro.
Lech — Pogoń. Czym się różni Adriel Ba Loua od Kamila Grosickiego
Choć wielu osobom w Poznaniu może być trudno przyjąć to do wiadomości, zmęczona Pogoń w niedzielę znów pokazała wyższą jakość piłkarską od Lecha. Nawet jeśli Kamil Grosicki nie przeprowadzał przy Bułgarskiej szarż, z których jest znany, to klasę jego zagrań i tak trzeba stawiać półkę wyżej od tego, co zaprezentował Adriel Ba Loua. Skrzydłowy z Wybrzeża Kości Słoniowej, który po drogim transferze z Czech miał być gwiazdą Ekstraklasy, znów podejmował złe decyzje lub zagrywał pokracznie i marnował dobrze zapowiadające się kontrataki.
"Drewnianych" zagrań piłkarze Lecha nie wystrzegali się też w obronie i też do tego może nawiązywać wywieszony w przerwie przez kibiców transparent "NA RUMAKU DO TARTAKU". To po błędzie poznańskiej defensywy Fredrik Ulvestad (może przez zaskoczenie) zmarnował sytuację sam na sam z Bartoszem Mrozkiem, a trenerowi Mariuszowi Rumakowi pozostawało bezradne rozkładanie rąk przy bocznej linii. Wcześniej reprezentant Polski Bartosz Salamon z linii bramkowej wybił piłkę lecącą do bramki Lecha.
Gol Mikael Ishaka na wagę trzech punktów w hicie Ekstraklasy
Po tym wszystkim, trudno było przypuszczać, że Lech w meczu z Pogonią jest w stanie coś osiągnąć.