Strzelone bramki cieszą, ale nie ma się co podniecać. Zmierzyliśmy się z jedną z najsłabszych europejskich reprezentacji, więc rozmiary zwycięstwa mówią o różnicy poziomów. O grze mniej.
To zrozumiałe, że Polacy mieli przewagę, bo Estończycy nie byli w stanie utrzymać piłki, więc także zorganizować akcji. Wybijali piłkę aby dalej, przejmowali ją Polacy i zaczynali oblężenie. I tak w kółko.
Czytaj więcej
Reprezentacja Polski wygrała z Estonią 5:1 i we wtorek zagra z Walijczykami o awans do finałów mi...
Nie wychodziło im to najlepiej, bo atak pozycyjny nie należy do ulubionych ćwiczeń na zajęciach polskiej szkoły futbolu. Oblężenie oczywiście było groźne, to trudno żeby było inaczej, jeśli podaje się piłkę w pobliżu linii pola karnego. Ale trudno powiedzieć, żeby składało się z szybkich, zaskakujących podań, mogących zmusić Estończyków do błędu.
Sytuacja zmieniła się dopiero po przerwie, kiedy na zmęczonych Estończyków, grających w dodatku w osłabieniu przez prawie godzinę wyszło paru świeżych polskich piłkarzy.