Dla drużyny Hongkongu rok 2024 nie mógł zacząć się lepiej. 1 stycznia, w meczu towarzyskim rozgrywanym w Abu Zabi, pokonała bowiem Chiny 2:1. Na takie zwycięstwo reprezentacja czekała aż 39 lat.
Hongkong był kiedyś brytyjską kolonią, ale w 1997 roku stał się specjalnym regionem administracyjnym Chińskiej Republiki Ludowej. Relacje między stronami są napięte, w przeszłości zdarzały się nawet gwizdy podczas chińskiego hymnu jako wyraz dezaprobaty wobec polityki Pekinu.
Czytaj więcej
Drugi rok z rzędu zmniejsza się liczba mieszkańców Państwa Środka. Mimo że nadal pozostaje ogromna, to na horyzoncie już majaczą problemy społeczne i polityczne.
Liczący siedem milionów mieszkańców Hongkong to jedno z największych centrów finansowych i portów morskich na świecie, które słynie z drapaczy chmur, ale z futbolem kojarzy się słabo, choć tradycje ma akurat bogate. Był nawet jednym z 12 członków założycieli azjatyckiej federacji (AFC) i może się pochwalić jedną z najstarszych lig w Azji, a pierwszy klub Hong Kong FC powstał już w 1886 roku. W latach 80. ubiegłego wieku do tamtejszej ligi wyjechał grać m.in. angielski mistrz świata Alan Ball. Założona w 1908 roku First Division dziesięć lat temu zmieniła szyld i dziś nosi dumną nazwę Premier League.
Reprezentacja Hongkongu. Joern Andersen przed największym wyzwaniem
Długa ligowa historia nie przekłada się jednak na wyniki reprezentacji. Hongkong zajmuje dopiero 150. miejsce w rankingu FIFA, nigdy nie awansował na mundial (w eliminacjach bierze udział od 1974 roku), a w Pucharze Azji wystąpił tylko trzykrotnie – ostatnio w 1968 roku. 12 lat wcześniej, gdy organizował pierwsze mistrzostwa kontynentu, stanął nawet na podium, ale wtedy o trofeum rywalizowały cztery zespoły.