Zmierzch weteranów. Co dalej z drużyną narodową?

Reprezentacja powalczy w tym roku, aby odzyskać zaufanie oraz awansować na Euro 2024, gdzie z kadrą pożegna się pokolenie, które uwierzyło, że może więcej.

Publikacja: 05.01.2024 03:00

Robert Lewandowski i Wojciech Szczęsny, czyli dwaj przyjaciele z boiska, zbliżają się do końca repre

Robert Lewandowski i Wojciech Szczęsny, czyli dwaj przyjaciele z boiska, zbliżają się do końca reprezentacyjnej kariery Andrzej Iwanczuk/REPORTER

Foto: Andrzej Iwanczuk/REPORTER

Byli pierwszą generacją piłkarzy wychowanych w wolnej Polsce. Wielu z nich odbierało wyższe futbolowe wykształcenie już na Zachodzie, gdzie mogli odetchnąć innym powietrzem i posmakować świata oraz wielkiego sportu. Doczekaliśmy się dzięki temu w kadrze pierwszej grupy złożonej z Europejczyków bez kompleksu niższości.

Trudno, żeby było inaczej, skoro Grzegorz Krychowiak uczył się piłki we Francji, Kamil Glik – w Hiszpanii, a Wojciech Szczęsny – w Wielkiej Brytanii. Ci, którzy wyjechali później, jak Kuba Błaszczykowski, Łukasz Piszczek czy Robert Lewandowski, też zdążyli zbudować kariery na Zachodzie.

Czytaj więcej

Niemcy biją na alarm przed Euro 2024

Zobaczyli, że istnieje inna piłka – taka bez korupcji i alkoholu, gdzie rzetelność wygrywa z układami, a bycie sportowcem nie kończy się po zejściu z boiska, bo sukces wymaga holistycznej pracy.

Robert Lewandowski. Kapitan, który gaśnie

Pokolenie „Chcę więcej” – takiej nazwy doczekał się nawet przygotowany przez związkowy kanał „Łączy nas piłka” film dokumentalny – wziął pod ojcowską opiekę Adam Nawałka, ich współpraca urodziła ćwierćfinał Euro 2016. To był najlepszy wynik kadry od 1986 roku, kiedy drużyna Antoniego Piechniczka awansowała do 1/8 finału mundialu, kończąc w naszej piłce okres lat sytych.

Dziś ta grupa – uznawana także za generację straconej szansy, bo prawdopodobnie mogła na wielkich imprezach osiągnąć jeszcze więcej – weszła w smugę cienia.

Pożegnali się już z reprezentacją Błaszczykowski, Piszczek, Grzegorz Krychowiak oraz Łukasz Fabiański, a ten rok może być w kadrze ostatnim dla Kamila Grosickiego, Roberta Lewandowskiego i Wojciecha Szczęsnego. Bramkarz zapowiedział już, że uważa Euro 2024 za swój ostatni turniej w karierze.

Czytaj więcej

Jak gaśnie Robert Lewandowski

Lewandowski, czyli człowiek, w którym zawsze widzieliśmy atletę wręcz niezniszczalnego, ma 35 lat i choć nie jest to dziś w wielkiej piłce wiek emerytalny, także flirtuje z przemijaniem. Napastnik Barcelony nie ściga się już o „Złotą Piłkę”, lecz coraz częściej słyszy pytania, czy należy jeszcze do grona najlepszych snajperów świata.

Kapitan reprezentacji strzelił w ubiegłym roku 27 goli, ale niewiele znaczących. Tylko raz trafił do bramki podczas meczu Ligi Mistrzów, a kiedy zakładał koszulkę drużyny narodowej, jej barwy szarzały.

Wtapiał się w tłum, przestał wyglądać na tle kolegów jak piłkarz z lepszego świata. Rozstrzygnął tylko mecz z Wyspami Owczymi (2:0), przez 450 minut gry o punkty z rywalami przeciętnymi oraz słabymi pokonał jeszcze tylko bramkarza Mołdawian, ale Polacy i tak przegrali wtedy w Kiszyniowie (2:3).

Niewykluczone, że oglądamy jego zmierzch. Dostrzegły to nawet władze Barcelony, które – korzystając z luki w regulaminie dotyczącym limitu budżetowego – po kontuzji Gaviego przyspieszyły transfer 18-letniego Vitora Roque z Athletico Paranaense za 40 mln euro, aby szybciej przygotować go do roli następcy Lewandowskiego.

Reprezentacja Polski. Powrót do przeszłości

Kontrakt Polaka z Barceloną obowiązuje do 2026 roku, ale w najbliższych miesiącach musi przekonać klub, że wciąż ma siły, aby go wypełnić. Możliwe, że wcześniej zakończy grę dla kadry – trudno uciec od wrażenia, że brak powołania przyjąłby wręcz z ulgą – a nadchodzące baraże wyglądają na jedno z ostatnich, jeśli nie ostatnie wielkie wyzwanie.

Czytaj więcej

Euro, nowa Liga Mistrzów. To będzie rok kolejnej futbolowej ekspansji

Polacy 21 marca zagrają w Warszawie z Estonią i jeśli zwyciężą, to o awans na Euro 2024 zmierzą się na wyjeździe z Walijczykami lub Finami.

Brak bezpośredniego awansu z grupy, w której trafiliśmy na Albanię, Czechy, Mołdawię i Wyspy Owcze, pokazuje skalę kryzysu. Nadzieja wciąż jest, bo jeszcze za kadencji Jerzego Brzęczka utrzymaliśmy się w elicie Ligi Narodów, a UEFA regulamin kwalifikacji ułożyła tak, żeby w turnieju z udziałem połowy Europy nie zabrakło nikogo ważnego.

Walkę o awans podejmie drużyna, która przeżyła w ciągu 12 miesięcy trzech selekcjonerów, doczekała się kapitana kwestionującego charakter oraz ambicję kolegów i dobrze wygląda tylko na zdjęciach, skoro zaczęła rok od stracenia dwóch goli w trzy minuty meczu z Czechami w Pradze (1:3), a później wracała na tarczy z Kiszyniowa (2:3) oraz Tirany (0:2) i zremisowała z Mołdawią na PGE Narodowym (1:1).

Kadrowicze stali się grupą, którą trudno lubić. Wielu boi się nie tylko kontaktu z piłką, ale najwyraźniej także pytań dziennikarzy, na co wskazywałoby konsekwentnie omijanie strefy wywiadów.

Winni zapaści są piłkarze, ale nie tylko. Prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej (PZPN) Cezary Kulesza po objęciu funkcji zaprowadził w reprezentacji i wokół niej permanentny chaos. Znów rozmawialiśmy o piłce podlanej alkoholem oraz pisaliśmy o samolocie kadry, którym mieli lecieć zarówno pijani pasażerowie, jak i człowiek skazany za korupcję.

Prezes nie umiał znaleźć wspólnego języka z Paulo Sousą, więc kiedy ten uciekł do Flamengo, wybrał na selekcjonera Czesława Michniewicza, czyli człowieka wplątanego w bliską zażyłość z szefem piłkarskiej mafii, który nie tylko – jak sam mówił – nie zamienia wody w wino, ale wręcz przemienił wino w wodę.

Czytaj więcej

Kamil Kołsut: Magia igrzysk w czasach nadmiaru

Drużynę, którą poprzednik zachęcał do gry aktywnej, przekonał do futbolu archaicznego, gdzie ważniejsze od zdobycia bramki jest to, aby jej nie stracić. Polska na mundialu wyszła z grupy, ale nikt nie chciał jej oglądać.

Michniewicza zmienił Fernando Santos, który okazał się zmęczonym emerytem, choć w momencie wyboru bronił go ciekawy życiorys. Nie brakuje głosów, że posadę dostał głównie dlatego, bo Kulesza chciał zmylić dziennikarzy, co mogłyby potwierdzać jego późniejsze wyniki kadry i szybkie zwolnienie.

Reprezentacja Polski. Następców nie widać

Dziś Lewandowski, Szczęsny czy Grosicki, którzy jeszcze w 2016 roku podpisywali się pod największymi sukcesami kadry narodowej od lat 80., dają twarz porażce.

Nie wszystko jest stracone, choć można się zastanawiać, czy Michał Probierz w roli selekcjonera to właściwy człowiek na właściwym miejscu. Jego pierwsze mecze, które były czasem eksperymentów, nie rozwiały wątpliwości, czy za wyborem trenera kadry przemawiało coś więcej niż znajomości z prezesem.

Reprezentacja wprawdzie żadnego z trzech meczów o punkty nie przegrała, ale straciła też szansę bezpośredniego awansu na Euro 2024, bo po zwycięstwie nad Wyspami Owczymi tylko zremisowała z Mołdawią oraz Czechami. Wotum nieufności wobec kadry zgłosili kibice, bo ostatni w roku mecz towarzyski z Łotwą (2:0) obejrzało na PGE Narodowym tylko 30 tys. widzów.

Tak odchodzi pokolenie, za którym jeszcze zatęsknimy, bo równie klasowych następców na razie nie widać.

Mecz lub mecze barażowe będą ostatnią misją weteranów, choć niektórzy podnoszą, czy wyjazd na Euro 2024 w ogóle ma sens, skoro wiadomo, że w fazie grupowej zagralibyśmy z Francuzami, Holendrami oraz Austriakami, a pozycja reprezentacji Polski jest dziś taka, że w żadnym z tych spotkań nie bylibyśmy faworytem.

Byli pierwszą generacją piłkarzy wychowanych w wolnej Polsce. Wielu z nich odbierało wyższe futbolowe wykształcenie już na Zachodzie, gdzie mogli odetchnąć innym powietrzem i posmakować świata oraz wielkiego sportu. Doczekaliśmy się dzięki temu w kadrze pierwszej grupy złożonej z Europejczyków bez kompleksu niższości.

Trudno, żeby było inaczej, skoro Grzegorz Krychowiak uczył się piłki we Francji, Kamil Glik – w Hiszpanii, a Wojciech Szczęsny – w Wielkiej Brytanii. Ci, którzy wyjechali później, jak Kuba Błaszczykowski, Łukasz Piszczek czy Robert Lewandowski, też zdążyli zbudować kariery na Zachodzie.

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Piłka nożna
Bayer Leverkusen śrubuje niesamowity rekord. Czy zakończy sezon bez porażki?
Piłka nożna
Mistrza Anglii poznamy dopiero w ostatniej kolejce. Arsenalowi pomóc może Tottenham
Piłka nożna
Lech - Legia, szczyt komedii w Ekstraklasie. Za kuriozalnymi scenami trudno było nadążyć
Piłka nożna
Śmierć skończyła karierę Cesara Luisa Menottiego. Argentyna płacze po legendarnym trenerze
Piłka nożna
PKO BP Ekstraklasa. Czy Jagiellonia Białystok zostanie w końcu mistrzem Polski?