Można się było tego spodziewać, patrząc na męczarnie Polaków w czwartkowym meczu z Wyspami Owczymi i bardzo dobrą grę Albańczyków z Czechami w Pradze tego samego dnia.
Z Albanią zwykle wygrywamy. Jedyną porażkę ponieśliśmy w roku 1953. Ale w ostatnich latach, nawet kiedy to my zdobywaliśmy zwycięskie bramki, można było mówić o sporym szczęściu, bo Albańczycy zwykle w tych meczach pozostawiali po sobie jak najlepsze wrażenie.
Czytaj więcej
Piłkarska reprezentacja Polski to drużyna, która istnieje tylko teoretycznie i jeśli wciąż ma twarz, to jest nią udręczone oblicze Fernando Santosa. Biało-czerwoni przegrali w Tiranie z Albanią 0:2. Przyszłość selekcjonera stoi pod znakiem zapytania.
Jeśli czołowy gracz Legii Ernest Muci jest w swojej reprezentacji jedynie rezerwowym, to powinno dać do myślenia. Pewnie trochę dało, bo Polacy wyszli na boisko znacznie bardziej skoncentrowani, niż cztery dni wcześniej w Warszawie. I może inaczej wyglądałoby spotkanie, gdyby Jakub Kiwior nieświadomie nie wystawił „pół łokcia”, co zadecydowało o nieuznaniu bramki po podaniu Sebastiana Szymańskiego z wolnego.
Ale faktem też jest, że był to jedyny celny strzał na bramkę Thomasa Strakoshy. Nie można wygrać meczu, nie oddając celnych i groźnych strzałów.