Stefan Szczepłek: Dzień albańskiego piłkarza. Raz na 70 lat

Porażka 0:2 w Tiranie bardzo zmniejszyła szanse reprezentacji Polski na udział w finałach przyszłorocznych mistrzostw Europy.

Publikacja: 10.09.2023 23:33

Smutny i dołujący mecz w Tiranie rozegrano dokładnie w 51. rocznicę zdobycia przez Polskich piłkarzy

Smutny i dołujący mecz w Tiranie rozegrano dokładnie w 51. rocznicę zdobycia przez Polskich piłkarzy złotego medalu olimpijskiego w Monachium

Foto: PAP/Andrzej Lange

Można się było tego spodziewać, patrząc na męczarnie Polaków w czwartkowym meczu z Wyspami Owczymi i bardzo dobrą grę Albańczyków z Czechami w Pradze tego samego dnia.

Z Albanią zwykle wygrywamy. Jedyną porażkę ponieśliśmy w roku 1953. Ale w ostatnich latach, nawet kiedy to my zdobywaliśmy zwycięskie bramki, można było mówić o sporym szczęściu, bo Albańczycy zwykle w tych meczach pozostawiali po sobie jak najlepsze wrażenie.

Czytaj więcej

Albania - Polska 2:0. Zero goli, zero myśli, zero emocji

Jeśli czołowy gracz Legii Ernest Muci jest w swojej reprezentacji jedynie rezerwowym, to powinno dać do myślenia. Pewnie trochę dało, bo Polacy wyszli na boisko znacznie bardziej skoncentrowani, niż cztery dni wcześniej w Warszawie. I może inaczej wyglądałoby spotkanie, gdyby Jakub Kiwior nieświadomie nie wystawił „pół łokcia”, co zadecydowało o nieuznaniu bramki po podaniu Sebastiana Szymańskiego z wolnego.

Ale faktem też jest, że był to jedyny celny strzał na bramkę Thomasa Strakoshy. Nie można wygrać meczu, nie oddając celnych i groźnych strzałów.

Albańczycy to zrobili. O ile do tej pory brakowało im szczęścia, tym razem mieli wyjątkowe. Rzadko bowiem ogląda się tak piękny strzał, po jakim Jasir Asani zdobył dla gospodarzy prowadzenie. Ale on to po prostu potrafi. Nie tylko on. Albańczycy zdobywają w eliminacjach sporo ładnych bramek po urozmaiconych akcjach. Czyli zupełnie odwrotnie niż Polacy. My straciliśmy już osiem.

 Mecz w Tiranie jest dobrą okazją do rozwiązania reprezentacji Polski w obecnym kształcie. I wcale to nie jest dowcip.

Ale też trudno z naszego punktu widzenia mówić o pechu. Gospodarze dążyli różnymi środkami do strzelenia kolejnych goli, a my, nie dość, że za bardzo im w tym nie przeszkadzaliśmy, to nie potrafiliśmy budować własnych akcji.

Jeśli już mowa o pechu, to spotkał on nas w 62. minucie. Bo w chwilę po tym, kiedy Fernando Santos przeprowadził dwie zmiany, mające poprawić grę (Karol Świderski za Sebastiana Szymańskiego i Kamil Grosicki za Jakuba Kamińskiego), Grosicki w pierwszej akcji stracił piłkę, Mateusz Wieteska, który wszedł awaryjnie (i nawet spisywał się nieźle) popełnił jeden poważny błąd, dający Albanii drugiego gola.

Albania - Polska 2:0: tylko matematyczne szanse na awans

To się zdarza, ale doświadczona drużyna, mająca poczucie, że nie jest od przeciwnika słabsza, jakoś reaguje. Polska tego nie zrobiła, jakby nic się nie stało. Grała wciąż tak samo, do znudzenia popełniając te same błędy lub przeprowadzając łatwe do przewidzenia akcje.

Jak zwykle ostatnio nikt nie potrafił uporządkować gry, nie było lidera, do którego koledzy mogliby się zwrócić. A Robert Lewandowski też był na boisku.

Czytaj więcej

Polska - Wyspy Owcze 2:0. Dlaczego męczy nas piłka

Mamy jeszcze matematyczne szanse na awans, jednak męczarnie, jakie przeżywamy, oglądając występy najlepszych, bądź co bądź, polskich piłkarzy powodują coraz więcej wątpliwości. Towarzyszy im gwałtowny, postępujący spadek zaufania do zawodników, trenera, który wciąż poznaje polską piłkę ale poznać nie może, wreszcie PZPN, którym zarządzają amatorzy równi tym na boisku, chociaż bardzo dobrze zarabiający.

Smutny i dołujący mecz w Tiranie rozegrano dokładnie w 51. rocznicę zdobycia przez Polskich piłkarzy złotego medalu olimpijskiego w Monachium. Po tym sukcesie PZPN ogłosił 10 września Dniem Piłkarza. Mecz w Tiranie jest dobrą okazją do rozwiązania reprezentacji Polski w obecnym kształcie. I wcale to nie jest dowcip.

Można się było tego spodziewać, patrząc na męczarnie Polaków w czwartkowym meczu z Wyspami Owczymi i bardzo dobrą grę Albańczyków z Czechami w Pradze tego samego dnia.

Z Albanią zwykle wygrywamy. Jedyną porażkę ponieśliśmy w roku 1953. Ale w ostatnich latach, nawet kiedy to my zdobywaliśmy zwycięskie bramki, można było mówić o sporym szczęściu, bo Albańczycy zwykle w tych meczach pozostawiali po sobie jak najlepsze wrażenie.

Pozostało 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Piłka nożna
Myśleli, że sprowadzili byłego piłkarza Barcelony. Przyjechał jego bliźniak, który grał w Polsce?
Piłka nożna
Pożegnanie Kyliana Mbappe z Paryżem. Były gwizdy i cisza
Piłka nożna
Bayer Leverkusen śrubuje niesamowity rekord. Czy zakończy sezon bez porażki?
Piłka nożna
Mistrza Anglii poznamy dopiero w ostatniej kolejce. Arsenalowi pomóc może Tottenham
Piłka nożna
Lech - Legia, szczyt komedii w Ekstraklasie. Za kuriozalnymi scenami trudno było nadążyć