Piłkarze powszechnie używają Facebooka, Twittera, Snapchata, korzystają z aplikacji Periscope, wrzucają zdjęcia na Instagram. Trudno sobie wyobrazić zawodnika, zwłaszcza z wielkiego klubu, bez tego rodzaju aktywności. To dla nich, dla ich zespołów i agentów doskonała forma promocji, choć także zabawa, przy której niektórzy tracą głowę.
W sobotę obrońca Paris Saint-Germain Serge Aurier dał się namówić na spotkanie z kibicami. Trwało tyle co połowa meczu piłkarskiego. Nie odbyło się w żadnej z sal konferencyjnych paryskiego klubu, ale prawdopodobnie w domu zawodnika. Piłkarz siedzi wygodnie w skórzanym fotelu i ubrany w klubowy dres PSG cierpliwie odpowiada na pytania fanów, które z komputera odczytuje jego kolega, kiedyś występujący w Atletico Madryt, a dziś w rezerwach drugoligowego Red Star Paris, Mamadou Doucoure.
Obaj bawią się świetnie. Doucoure cały czas sobie popala, wyluzowany Aurier dowcipkuje, czasami śpiewa jak raper.
Całość można było obejrzeć za pomocą aplikacji Periscope. Na żywo w sobotę relację oglądało 3,5 tys. widzów. Dziś jej angielska wersja wrzucona na YouTube ma blisko 2 mln odsłon, bo wypowiedzi jednego z najlepszych obrońców Ligue 1 okazały się szokujące.
Aurier nie przebierał w słowach. Trenera Laurenta Blanca, który go sprowadził do PSG, prosząc w 2014 r. katarskich szejków, by wydali 12 mln euro, nazwał ciotą. Wobec kolegów z drużyny reprezentant Wybrzeża Kości Słoniowej też nie zastosował taryfy ulgowej. Wyzwiska, wyrażenia z rynsztoka były na tyle odrażające, że część jego kolegów nie chciała oglądać filmu z Periscope. Zawodnik został zawieszony, ukarany grzywną 160 tys. euro.