Środa w Baku była wyjątkowo upalna. Wieczorem, gdy Raków i Karabach wyszły na płytę Stadionu Olimpijskiego, termometry wskazywały 28 stopni, co przy wysokiej wilgotności sprawiało, że nawet siedzącym na trybunach koszule kleiły się do ciała. Wprawdzie miejscowi mówili, że jest znośnie, bo kilka lat temu odnotowano tu powyżej 46 stopni, ale dla szykujących się do meczu piłkarzy było to marną pociechą i – jak się okazało – miało wpływ na przebieg meczu.
Shamsaddin Abbasow, dyrektor informacyjny azerbejdżańskiego kanału telewizyjnego CBC Sport, był pewien awansu mistrza swojego kraju: – Jesteśmy przyzwyczajeni, że Karabach zawsze ma kiepski początek sezonu, potem łapie formę. Już w Częstochowie było widać, że zespół zaczyna dobrze wyglądać. Dzisiaj wygramy. Eliminowaliśmy już cztery polskie drużyny, z piątą też się uda, choć Raków to najlepsza z nich – przekonywał na trybunie prasowej przed pierwszym gwizdkiem.
Czytaj więcej
Mistrz Polski obronił zaliczkę z Częstochowy, zremisował w Baku z Karabachem Agdam 1:1 i jest już pewny co najmniej fazy grupowej Ligi Konferencji. Wciąż walczy jednak o Champions League. Za tydzień zmierzy się z Arisem Limassol.
Zaproszenie do szatni
Mistrzowie Polski wygrali pierwszy mecz 3:2, ale było jasne, że w rewanżu będą cierpieć. W końcu Karabachu na wyjeździe nie pokonała wcześniej żadna polska drużyna.
Chwilami bronili się rozpaczliwie. Blokowali strzały, rzucając się na murawę, wybijali piłkę, kradli czas, długo leżąc po faulach.