Liga Konferencji Europy. Dwa zwycięstwa i spory niesmak

Dwa zwycięstwa odniosły polskie drużyny w trzech meczach drugiej rundy eliminacji Ligi Konferencji Europy. Wszystkie są bliżej awansu, a Lech Poznań i Pogoń Szczecin zwyciężały wysoko. Powody do niepokoju ma jedynie Legia Warszawa.

Publikacja: 28.07.2023 01:02

Antonio Milic z Lecha Poznań po strzeleniu gola podczas pierwszego meczu 2. rundy eliminacyjnej Ligi

Antonio Milic z Lecha Poznań po strzeleniu gola podczas pierwszego meczu 2. rundy eliminacyjnej Ligi Konferencji z Żalgirisem Kowno

Foto: PAP, Jakub Kaczmarczyk

Powinno być w polskiej piłce coraz normalniej, bo najlepsi ostatnio zarobili, zainwestowali oraz zaplanowali sukcesy, ale zawsze zdarzy się drużyna, która w środku lata poleci na mecz z egzotycznym rywalem, żeby poflirtować z klęską. Wicemistrzowie Polski przegrywali już nawet z Ordobasem Szymkent 0:2, więc w Kazachstanie pachniało nieoczekiwaną wpadką, i choć warszawiakom udało się doprowadzić do remisu, to wynik 2:2 wciąż rozczarowuje.

Seria nieszczęść rozpoczęła się pod długiego podania oraz sprytu Usevalada Sadowskiego, który dołożył nogę do piłki tak, że przelobował wysuniętego przed bramkę Kacpra Tobiasza. Grająca w czarnych koszulach przypominających stołecznego rywala zza miedzy Legia próbowała wyrównać, ale tuż po przerwie znów trafili rywale - tym razem po rzucie rożnym, który strzałem głową zakończył Mamadou Mbodj.

Trener zaczął zmieniać piłkarzy, ale gola kontaktowego wypracowali ci, którzy byli na boisku od początku, bo Marc Gual asystował Tomasowi Pekhartowi. Twarz cztery minut po wejściu na boisko uratował warszawiakom Blaż Kramer, który trafił z bliska po podaniu Pawła Wszołka. Legia swoje szanse miała, ale na więcej zabrakło czasu. Wynik usprawiedliwiać trudno, choć piłkarze lecieli na mecz z Radomia, a w Szymkencie spotkał ich 34-stopniowy upał.

Lech Poznań - Żalgiris Kowno. Nowe twarze dają jakość

Zespół z Łazienkowskiej wciąż jest faworytem zwłaszcza, że za tydzień zagra rewanż u siebie. Lecha Poznań czeka wyjazd, ale trudno oczekiwać, żeby Kolejorz miał problemy z wyeliminowaniem Żalgirisu Kowno. Drużyna Johna van den Broma była lepsza i kontrolowała przebieg spotkania, który wyglądał jak kolejny przygotowujący do sezonu sparing. Mecz w Poznaniu pokazał, że hasło "w Europie nie ma już słabych drużyn" nie ma wiele wspólnego z prawdą.

Czytaj więcej

Eliminacje Ligi Mistrzów: widowisko w Częstochowie! Raków wygrał z Karabachem

Pierwszy raz w podstawowym składzie gospodarzy zagrali reprezentant Słowenii Miha Blażić oraz Bośniak Dino Hotić, który był w poprzednim sezonie ważnym zawodnikiem belgijskiego Cercle Brugge. Ten drugi miał gola i asystę, a przy jego trafieniu podawał mu Elias Andersson, czyli Szwed, który także trafił do Poznania latem. Gole strzelali ponadto Antonio Milić oraz Radosław Murawski - wszystkie podczas bardzo udanej, pierwszej połowy.

Trener Van den Brom mógł oglądać mecz ze spokojem i szkoda jedynie, że jego podopieczni po przerwie pozwolili Żalgirisowi na strzelenie gola. Więcej przy uderzeniu rywala mógł chyba zrobić bezrobotny do tego momentu bramkarz Filip Bednarek. Rewanż w Kownie nie powinien raczej sprawić Kolejorzowi problemu - szlachectwo przecież zobowiązuje, a drużyna z Poznania w poprzednim sezonie Ligi Konferencji grała aż do ćwierćfinału.

Linfield FC - Pogoń Szczecin. Wracają stare grzechy

Pogoń Szczecin latem zachowała spokój i nie przebudowała składu. Portowców nie wzmocnił żaden nowy obrońca, choć właśnie defensywa była w poprzednim sezonie najsłabszym punktem zespołu. To potwierdził mecz z Linfield FC, bo choć goście w ataku zrobili swoje, strzelając pięć goli (dorobkiem podzielili się Kamil Grosicki, Joao Gamboa, Mariusz Malec, Efthymios Kolulouris oraz Mariusz Fornalczyk), to dwa stracili.

Czwarty zespół ostatnich mistrzostw Polski rewanż zagra u siebie i może już myśleć o kolejnej rundzie, gdzie na Pogoń czeka prawdopodobnie KAA Gent, który w poprzednim sezonie dotarł do ćwierćfinału Ligi Konferencji, a teraz pokonał u siebie MSK Żilina 5:1, więc awans ma na wyciągnięcie ręki. Ten wynik to sygnał ostrzegawczy oraz wskazówka, że sukces w ewentualnym dwumeczu z Belgami będzie wymagał znacznie lepszej gry.

Rewanżowe mecze polskie kluby zagrają 3 sierpnia. Lech i Pogoń zaczną swoje mecze o 18:00, a Legia - o 21:00. Spotkania trzeciej rundy eliminacji zaplanowano na 10 i 17 sierpnia. Lech, w przypadku awansu, zmierzy się ze zwycięzcą dwumeczu Auda Ķekava - FC Spartak Trnava (1:1 w pierwszym spotkaniu). Pogoń czeka spotkanie z Gentem lub Żyliną, Legia zaś stawi czoła lepszemu z pary Austria Wiedeń - Borac Banja Luka (1:0).

Powinno być w polskiej piłce coraz normalniej, bo najlepsi ostatnio zarobili, zainwestowali oraz zaplanowali sukcesy, ale zawsze zdarzy się drużyna, która w środku lata poleci na mecz z egzotycznym rywalem, żeby poflirtować z klęską. Wicemistrzowie Polski przegrywali już nawet z Ordobasem Szymkent 0:2, więc w Kazachstanie pachniało nieoczekiwaną wpadką, i choć warszawiakom udało się doprowadzić do remisu, to wynik 2:2 wciąż rozczarowuje.

Seria nieszczęść rozpoczęła się pod długiego podania oraz sprytu Usevalada Sadowskiego, który dołożył nogę do piłki tak, że przelobował wysuniętego przed bramkę Kacpra Tobiasza. Grająca w czarnych koszulach przypominających stołecznego rywala zza miedzy Legia próbowała wyrównać, ale tuż po przerwie znów trafili rywale - tym razem po rzucie rożnym, który strzałem głową zakończył Mamadou Mbodj.

Pozostało 80% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Piłka nożna
Wyścig żółwi w PKO BP Ekstraklasie. Nikt nie chce być mistrzem Polski
Piłka nożna
Kim jest Arne Slot? Holender, który zastąpi Juergena Kloppa w Liverpoolu
Piłka nożna
Barcelona przegrała mecz o wicemistrzostwo, Robert Lewandowski z golem. Real świętuje tytuł
Piłka nożna
Barcelona gra o wicemistrzostwo Hiszpanii, a Robert Lewandowski o tytuł króla strzelców
Piłka nożna
Górnik Zabrze na ścieżce do sukcesu. Na taki sezon czekał 30 lat