Amerykanie dotąd mieli niewiele okazji, by zobaczyć z bliska Messiego. Szansa była w zasadzie tylko podczas przedsezonowych tournée Barcelony po Stanach Zjednoczonych. Nic więc dziwnego, że gdy potwierdziło się, iż Argentyńczyk zamierza kontynuować karierę w Major League Soccer (MLS), Amerykę ogarnęło prawdziwe szaleństwo.
Jeszcze zanim były gwiazdor Barcelony i Paris Saint-Germain wylądował na Florydzie i podpisał 2,5-letni kontrakt, który gwarantuje mu 60 mln dol. rocznie, zapanowała messimania. Na jego cześć nazwano już burgery i kanapki w restauracjach, doczekał się też własnego piwa – w puszce stylizowanej na koszulkę nowego klubu. W Miami powstał ogromny mural, do którego już pielgrzymują kibice.
Deszcz jak woda święcona
Na ulicach widać wszędzie podobizny boskiego Leo, a w mediach społecznościowych krążą zdjęcia i nagrania tych, którym udało się zdobyć selfie lub autograf. Furorę robi fotografia Messiego w jednej z popularnych sieci hipermarketów z koszykiem wypełnionym zakupami – jak zauważyli dociekliwi, znajdowały się w nim m.in. płatki śniadaniowe.
Czytaj więcej
W Paris Saint-Germain ruszyły nowe porządki. Trener Luis Enrique sprawdza, na kogo może liczyć. Wszyscy czekają jednak na kolejny odcinek telenoweli z Kylianem Mbappe w roli głównej. I zastanawiają się, jak będzie wyglądało życie bez Leo Messiego.
Podczas prezentacji na stadionie w Fort Lauderdale pojawiły się tłumy. Uroczystości nie zepsuła nawet ulewa, która opóźniła powitanie Messiego o dwie godziny.