Tym szkoleniowcem jest Mariusz Rumak, który zastąpił zwolnionego po zaledwie siedmiu spotkaniach ligowych Romualda Szukiełowicza.
Ekstraklasa rozpoczęła rozgrywki 17 lipca 2015 roku, czyli dokładnie 238 dni temu. Oznacza to, że w tym sezonie trener w Śląsku pracuje średnio 59,5 dnia – mniej niż dwa miesiące. Albo inaczej – średnio szkoleniowiec Śląska prowadzi drużynę przez 6,5 meczu. To wynik poniżej jakichkolwiek standardów i przede wszystkim przeczący zdrowemu rozsądkowi.
Co może zmienić trener przez dwa miesiące, czego nowego nauczyć piłkarzy, jakie pomysły zaszczepić? Przez 60 dni ledwo ma szansę zorientować się w imionach wszystkich ludzi w klubie, a co dopiero mówić o rewolucji, której od niego oczekują działacze. Śląsk zarządzany jest w sposób haniebny – niegodny dwukrotnego mistrza Polski.
Właściciele klubu – czyli przede wszystkim miasto Wrocław – powinni się zastanowić, czy tak naprawdę prezes Paweł Żelem, zmieniając szkoleniowców co 60 dni, nie działa na szkodę spółki i czy takim działaniem nie był pomysł zatrudnienia Romualda Szukiełowicza. Trudno bowiem stwierdzić, czy w Śląsku ktoś naprawdę wierzył, że szkoleniowiec pracujący ostatnio w klubie Foto-Higiena Gać może uratować zespół przed spadkiem, czy jednak była to forma happeningu, Pomarańczowa Alternatywa bis?
Przypadkowe nominacje i ciągłe zwalnianie trenerów to niejedyne problemy Śląska. Wybudowany na Euro 2012 stadion, który może pomieścić 44,5 tysiąca osób, w trakcie meczów ligowych sprawia przygnębiające wrażenie. W tym sezonie średnia widzów wynosi 8,4 tysiąca, co znaczy, że stadion wypełnia się w niecałych 19 procentach.