Stadion Diego Armando Maradony buzował od emocji już długo przed meczem. Żywiołowy doping publiczności miał pomóc Napoli odrobić straty z San Siro. Nadzieję dawał także powrót do składu najlepszego strzelca Serie A Victora Osimhena.
Gospodarze od początku dążyli do zdobycia bramki, ale to Milan tworzył sobie lepsze sytuacje i tuż przed przerwą objął prowadzenie. Imponującym rajdem - na miarę Maradony - popisał się Rafael Leao, Portugalczyk minął slalomem kilku rywali, podał do Oliviera Giroud, który w końcu pokonał Aleksa Mereta. Wcześniej Francuz próbował dwukrotnie, ale najpierw włoski bramkarz obronił rzut karny, a jakiś czas później jeszcze jego uderzenie z dystansu.
Czytaj więcej
Dziś Napoli – Milan o awans do półfinału Ligi Mistrzów. My też będziemy mieli w tym meczu swoje a...
Wydawało się, że Napoli tydzień temu wyczerpało limit pecha, ale już po nieco pół godzinie gry zmian wymagali kontuzjowani Matteo Politano i Mario Rui. Gospodarze słusznie domagali się rzutu karnego przy stanie 0:0 (Leao nie trafił w piłkę i sfaulował Hirvinga Lozano), sędziujący ten mecz Szymon Marciniak pozostał jednak niewzruszony, nie dostał też sygnału z wozu VAR od polskich kolegów, by obejrzeć powtórkę na monitorze.
Napoli jednak się nie poddawało, walczyło, ale ataki Piotra Zielińskiego (zszedł z boiska po 75 minutach) i spółki nie przynosiły efektu. Ich nieskuteczność raziła w oczy. Chwicza Kwaracchelia nie wykorzystał jedenastki, a wyrównujący gol Osimhena - przez większość spotkania niewidocznego, jeszcze nie w pełni formy po kontuzji - przyszedł zbyt późno, by myśleć o dogrywce.