To równie dobrze mógłby być finał, ale los chciał, by mistrzowie Niemiec i Anglii zmierzyli się już na tak wczesnym etapie. Manchester City w poprzedniej rundzie rozbił inny zespół Bundesligi – RB Lipsk. Bayern naprężył muskuły i odesłał do domu finansowany przez szejków Paris Saint-Germain.
– Jeśli wygramy Ligę Mistrzów, nikt nie będzie mógł powiedzieć, że mieliśmy szczęście – komentował losowanie Julian Nagelsmann. Tyle że to już nie jego zmartwienie, bo tydzień później stracił niespodziewanie posadę w Monachium.
Kolejną szansę na przejście do historii dostał natomiast Thomas Tuchel. To pierwszy trener, który rok po roku awansował do finału z dwoma różnymi zespołami. Kilka miesięcy po tym, jak wprowadził tam PSG, w Paryżu wskazano mu drzwi, ale nowe otworzyły się już po paru tygodniach w Londynie i jeszcze w tym samym sezonie Niemiec zdobył trofeum z Chelsea.
Teraz scenariusz może się powtórzyć, bo Tuchel, z którym we wrześniu pożegnano się na Stamford Bridge w nieprzyjemnych okolicznościach, ma szansę na triumf z Bayernem.
Cyceron i Sokrates
Do Monachium mógł trafić już w 2016 roku. Na swego następcę polecał go tam Pep Guardiola. Doceniał, że przy ograniczonych środkach potrafił stworzyć w Mainz interesującą ekipę. Tuchel został jednak w Dortmundzie, a kiedy później szukano zastępstwa dla Juppa Heynckesa, znów grzecznie odmówił i wybrał PSG.