Liga Mistrzów: Kelnerzy bali się podejść

Dzisiaj zaczyna się rywalizacja o półfinały. W grze są trzy włoskie drużyny, ale to starcie Manchesteru City z Bayernem Monachium będzie emocjonować futbolową Europę. Naprzeciwko siebie staną Thomas Tuchel i Pep Guardiola.

Publikacja: 11.04.2023 03:00

Thomas Tuchel, trener Bayernu Monachium

Thomas Tuchel, trener Bayernu Monachium

Foto: Ian Kington / IKIMAGES / AFP

To równie dobrze mógłby być finał, ale los chciał, by mistrzowie Niemiec i Anglii zmierzyli się już na tak wczesnym etapie. Manchester City w poprzedniej rundzie rozbił inny zespół Bundesligi – RB Lipsk. Bayern naprężył muskuły i odesłał do domu finansowany przez szejków Paris Saint-Germain.

– Jeśli wygramy Ligę Mistrzów, nikt nie będzie mógł powiedzieć, że mieliśmy szczęście – komentował losowanie Julian Nagelsmann. Tyle że to już nie jego zmartwienie, bo tydzień później stracił niespodziewanie posadę w Monachium.

Kolejną szansę na przejście do historii dostał natomiast Thomas Tuchel. To pierwszy trener, który rok po roku awansował do finału z dwoma różnymi zespołami. Kilka miesięcy po tym, jak wprowadził tam PSG, w Paryżu wskazano mu drzwi, ale nowe otworzyły się już po paru tygodniach w Londynie i jeszcze w tym samym sezonie Niemiec zdobył trofeum z Chelsea.

Teraz scenariusz może się powtórzyć, bo Tuchel, z którym we wrześniu pożegnano się na Stamford Bridge w nieprzyjemnych okolicznościach, ma szansę na triumf z Bayernem.

Cyceron i Sokrates

Do Monachium mógł trafić już w 2016 roku. Na swego następcę polecał go tam Pep Guardiola. Doceniał, że przy ograniczonych środkach potrafił stworzyć w Mainz interesującą ekipę. Tuchel został jednak w Dortmundzie, a kiedy później szukano zastępstwa dla Juppa Heynckesa, znów grzecznie odmówił i wybrał PSG.

Mógł się poczuć trochę jak Guardiola, doświadczyć pracy w klubie sponsorowanym przez arabskich bogaczy, choć zdecydowanie mniej cierpliwych niż ci wykładający pieniądze w Manchesterze.

Czytaj więcej

Paris Saint-Germain: gwiazdy znów stroją fochy

Od Guardioli uczył się nowoczesnego futbolu. Zaprzyjaźnili się, gdy obaj pracowali w Bundeslidze. O piłce potrafili rozprawiać godzinami. Jedno z takich spotkań w bawarskiej knajpie wspominał na łamach magazynu „The Athletic” były dyrektor sportowy Bayernu Michael Reschke.

– Początkowo byli bardzo ostrożni, badali się. Ale potem dyskusja weszła na nowy, nieosiągalny dla innych poziom. Rozmawiali o taktycznych zmianach, których dokonywali kilka lat wcześniej. Przesuwali solniczki, pieprzniczki i kieliszki do wina, odtwarzając najdrobniejsze szczegóły. Coś w stylu: „Dlaczego w 2009 roku przesunąłeś swoich bocznych obrońców w meczu z Realem Madryt?”. Sam lubię dyskusje o piłce i chociaż nie używali żadnych naukowych sformułowań, nie byłem w stanie za nimi nadążyć. Mówili mieszanką niemieckiego i angielskiego, poruszali mnóstwo sytuacji sprzed lat i analizowali, co by się mogło stać w przypadku innych wyborów personalnych. Byli tym tak pochłonięci, że nawet kelnerzy bali się do nich podejść. Byli w swoim świecie, jak Cyceron i Sokrates rozprawiający o filozofii futbolu – opisywał Reschke. I dodawał, że choć obaj mają podobne spojrzenie na piłkę – chcą dominować na boisku i grać ofensywnie – to Tuchel jest bardziej technokratą, a Guardiola ma więcej cech artysty.

Bezbłędny Bayern

Uczeń przerósł mistrza, bo w 2021 roku, w finale Champions League, Chelsea pokonała właśnie Manchester City. Teraz spotkają się ponownie, wyreżyserują kolejny spektakl, a jego zakończenie pozostaje wielką niewiadomą.

Bayern w dwóch poprzednich sezonach odpadał właśnie w ćwierćfinale (z PSG i Villarrealem), ale mimo odejścia Roberta Lewandowskiego zbudował tak mocny i konkurencyjny skład, że nawet nieobecność Erica Maxima Choupo-Motinga nie musi być osłabieniem. Kameruński napastnik, który nieoczekiwanie stał się godnym następcą Polaka (17 goli w 28 spotkaniach), przez kłopoty z kolanem opuścił sobotni mecz Bundesligi z Freiburgiem (1:0). Do Manchesteru też nie poleciał. Na środku ataku zastąpić go mogą Thomas Mueller, Serge Gnabry albo Sadio Mane.

W debiucie Tuchela Bayern rozbił 4:2 Borussię Dortmund, ale później przegrał w ćwierćfinale Pucharu Niemiec z Freiburgiem (1:2), tracąc bramkę z rzutu karnego w doliczonym czasie. To była dopiero pierwsza porażka Bawarczyków przed własną publicznością w tym sezonie. W Europie wciąż budzą oni strach. Nie może być inaczej, skoro wygrali wszystkie osiem meczów, choć za przeciwników mieli m.in. Inter i Barcelonę.

Manchester City z Erlingiem Haalandem i Kevinem de Bruyne wydaje się jednak rywalem najbardziej wymagającym. Norweg w świąteczny weekend dobił do 30 goli w Premier League, a zespół Guardioli w ostatnich czterech spotkaniach zdobył aż 21 bramek. Te liczby muszą robić wrażenie, ale obrońcy z Monachium zdołali już przecież powstrzymać Kyliana Mbappe i Leo Messiego.

Bójka na parkingu

Drabinka ułożyła się tak, że niezależnie od tego, kto awansuje, w półfinale czeka nas następny hit. City lub Bayern zmierzy się z lepszym z pary Real – Chelsea.

W Londynie doszło do kolejnego trzęsienia ziemi. Zwolnionego Grahama Pottera zastąpił powracający na stanowisko po dwóch latach Frank Lampard, ale porażka z Wolverhampton (0:1) pokazała, że to może nie trener był największym problemem Chelsea. Nastroje przed wyjazdem do Madrytu są minorowe.

Ostatnie dni nie były też spokojne na Santiago Bernabeu. Przegrana z Villarrealem, która odebrała i tak już iluzoryczne nadzieje na obronę tytułu w Hiszpanii, do tego groźba zawieszenia dla Federico Valverde. Urugwajczyk po meczu zdecydował się wyrównać rachunki i na parkingu uderzył w twarz piłkarza Villarrealu Alexa Baenę, który miał obrażać jego rodzinę.

Carlo Ancelotti dokonał kilku zmian w składzie. Można być pewnym, że w środę zobaczymy Real w najlepszym wydaniu. Królewscy lubią grę o wysoką stawkę w takie wieczory, co potwierdziło zwycięstwo nad Barceloną w Pucharze Króla (4:0 na Camp Nou).

Do zobaczenia w Stambule

Zaraz po losowaniu Ancelotti wysłał wiadomość swojemu byłemu podopiecznemu, legendzie Milanu, a obecnie jej dyrektorowi Paolo Maldiniemu. Napisał: „Do zobaczenia w Stambule”. To właśnie Turcja będzie gospodarzem tegorocznego finału. Gościć go będzie stadion Ataturka, ten sam, na którym Ancelotti i Maldini przeżyli jeden z najgorszych wieczorów w karierze, przegrywając w 2005 roku – mimo prowadzenia 3:0 do przerwy – słynny finał z Liverpoolem.

Milan to jeden z trzech – obok Napoli i Interu – włoskich zespołów, które dotarły do najlepszej ósemki. Takim bogactwem nie mogą się pochwalić nawet Anglicy, którzy zdominowali rozgrywki w poprzednich latach.

By doszło do włoskiego półfinału, Inter musi pokonać Benficę. W ćwierćfinale nie był od 2010 roku, czyli odkąd sięgnął po ostatnie trofeum.

Napoli jest w tym gronie pierwszy raz, ale to właśnie w drużynie Piotra Zielińskiego i Bartosza Bereszyńskiego upatrywano po losowaniu finalistę. Ligowa porażka z Milanem – 0:4 i to na własnym boisku – rzuciła nowe światło na słowa trenera przyszłych mistrzów Włoch Luciano Spallettiego.

– Wolałbym nie mierzyć się z rywalem z Serie A. Tylko głupcy mogliby powiedzieć, że to dla nas korzystne losowanie. Jedynie Real zdobył w tych rozgrywkach więcej trofeów niż Milan. Wszyscy wiedzą, że doświadczenie na arenie międzynarodowej jest kluczowe. To Milan jest faworytem – przekonywał Spalletti.

Wyciągać wnioski z wpadki z Milanem jednak nie sposób. Napoli ma tak dużą przewagę w lidze nad konkurencją, że może oszczędzać siły na Europę. Teraz głównym zmartwieniem jest zdrowie Victora Osimhena. Najlepszy strzelec lidera Serie A wrócił ze zgrupowania reprezentacji Nigerii z kontuzją. W święta trenował indywidualnie i trwa wyścig z czasem.

ĆWIERĆFINAŁY

Wtorek

Manchester City – Bayern Monachium (21.00, Polsat Sport Premium 1)

Benfica Lizbona – Inter Mediolan (21.00, Polsat Sport Premium 2)

Rewanże 19 kwietnia

Środa

Milan – Napoli (21.00, Polsat Sport Premium 1, TVP 1)

Real Madryt – Chelsea (21.00, Polsat Sport Premium 2)

Rewanże 18 kwietnia

Półfinały – 9 i 10 oraz 16 i 17 maja

Piłka nożna
Liverpool mistrzem Anglii, rekord Manchesteru United wyrównany
Piłka nożna
Puchar Króla jedzie do Barcelony. Realowi uciekło kolejne trofeum
Piłka nożna
Zamieszanie wokół finału Pucharu Króla. Dlaczego Real Madryt groził bojkotem?
Piłka nożna
Będzie nowy trener Legii? Pojawia się coraz więcej nazwisk
Piłka nożna
W sobotę Barcelona - Real o Puchar Króla. Katalończyków zainspirować ma Michael Jordan