Kilka miesięcy w futbolu może zmienić bardzo wiele. W maju Liverpool i Real walczyły w paryskim finale o najcenniejsze trofeum. Królewscy świętowali też mistrzostwo Hiszpanii, a zespół z Anfield do ostatniej kolejki rywalizował o tytuł w Anglii z Manchesterem City.
Dziś Real ogląda plecy Barcelony (8 punktów straty), a Liverpool okopał się w środku tabeli Premier League (19 pkt za liderem Arsenalem). Dla jednych i drugich europejskie puchary są szansą na uratowanie sezonu. Tym bardziej można liczyć na to, że będziemy świadkami interesującego widowiska. I że zobaczymy więcej bramek niż przed rokiem w Paryżu.
Czytaj więcej
Drużyna z Dortmundu pokonała 1:0 Chelsea dzięki solowej akcji i bramce Karima Adeyemiego. Bliżej ćwierćfinału także Benfica - po zwycięstwie 2:0 nad Club Brugge.
Do zobaczenia w Liverpoolu
Wtedy Realowi wystarczył jeden gol do zwycięstwa. Strzelił go Vinicius Junior. Czarnoskóry Brazylijczyk od dawna walczy z hejtem i rasizmem. W miniony weekend musiał znosić gwizdy i wyzwiska kibiców Osasuny Pampeluna. I to w trakcie minuty ciszy poświęconej ofiarom trzęsienia ziemi w Turcji i Syrii.
Vinicius Junior przyzwyczaił się do obelg i prowokacyjnych gestów, ale gdy po jednym ze starć o piłkę sędzia nie odgwizdał na nim faulu, stracił nad sobą panowanie i rzucił w jego kierunku przekleństwem. Arbiter tego nie usłyszał albo to zignorował, bo zrezygnował z ukarania Brazylijczyka.