Piłkarzy trzeba uwieść. Xavi z misją odbudowy Barcelony

Kiedyś wyznaczał rytm gry Barcelony i reprezentacji Hiszpanii, dziś stara się przywrócić dawny blask katalońskiej drużynie. Xavi Hernandez, uczeń Pepa Guardioli i Johana Cruyffa, nowy trener Roberta Lewandowskiego.

Publikacja: 09.08.2022 03:00

Xavi

Xavi

Foto: AFP

Czytaj więcej

"Rzeczpospolita" o przejściu Roberta Lewandowskiego do Barcelony

Patrząc na jego boiskową maestrię, przez lata można było się nabrać, że futbol to taka prosta i przyjemna gra. Zapomnieć, że za tym pięknym obrazkiem stoją tysiące godzin treningów w La Masii – akademii Barcy, która niegdyś stawiana była za wzór pracy z młodzieżą, ale ostatnio przestała dostarczać masowo swych absolwentów do pierwszej drużyny.

Zapytany kiedyś o sekret sukcesu Barcelony, z którą triumfował cztery razy w Lidze Mistrzów, oraz reprezentacji Hiszpanii, z którą świętował mistrzostwo świata i Europy (dwukrotnie), odpowiedział: – Na to składa się wiele czynników. Praca, pokora, solidarność, talent…

Czytaj więcej

Lewandowski zabawił się z pumami. Bramka i dwie asysty

Mówi, że w La Masii nauczył się być częścią zespołu, na pierwszym miejscu stawiać zawsze dobro ogółu. – Dzisiaj dla ciebie, jutro dla mnie. Te cechy są niezbędne także w życiu – podkreśla.

Bracia bliźniacy

Kiedy trafił do pierwszej drużyny, nie trenował jej już Johan Cruyff, ale duch Holendra cały czas unosił się nad Camp Nou. Debiutował u Louisa van Gaala, dojrzewał u Franka Rijkaarda, ale dopiero przyjście Pepa Guardioli pozwoliło mu w pełni rozwinąć skrzydła.

– Odkąd zobaczyłem Xaviego, wiedziałem, że stanie się mózgiem zespołu na wiele lat. To piłkarz, który ma DNA Barcelony: jest skromny i lojalny wobec klubu, ma zamiłowanie do dobrego futbolu – opowiadał Guardiola.

Czytaj więcej

Piłkarskie monarchie trzymają się mocno

Razem z Andresem Iniestą Xavi tworzył przez lata duet, który styl gry zwany tiki-taką – będący dziedzictwem Cruyffa, oparty na posiadaniu piłki i dominacji – doprowadził w klubie i reprezentacji do perfekcji. Byli jak bracia bliźniacy. Setkami podań zamęczali rywali, zmuszając ich do błędu. Sir Alex Ferguson, którego Manchester United przegrał z Barceloną dwa finały Champions League, przyznał, że odebranie im piłki graniczy z cudem. – Wsadzą cię na karuzelę i przyprawią o zawrót głowy – rozkładał bezradnie ręce Szkot.

Kiedy po mundialu w Brazylii, który po latach sukcesów dla Hiszpanów zakończył się klapą, Xavi zdecydował się ustąpić miejsca młodszym, selekcjoner Vicente del Bosque stwierdził, że był kimś ważniejszym niż trener.

Po tym jak Hiszpanie zostali w RPA mistrzami świata, brytyjski „Telegraph” napisał: „Może mieć ledwie 170 cm wzrostu i dziwnie zgarbioną sylwetkę, ale żaden zawodnik nie wpływa bardziej na sposób gry całej drużyny. Nie strzela goli, ale podaje z precyzją niedostępną nikomu”.

Czytaj więcej

Sponsor La Ligi: był bank, będzie gra

To nie przypadek, że po jego odejściu reprezentacja nie awansowała do finału dużego turnieju, a Barcelona do finału Ligi Mistrzów. Nieustanna gra na wysokim poziomie ma jednak to do siebie, że jest bardzo wyczerpująca psychicznie. Xavi chciał zejść ze sceny już wcześniej, bo nie czerpał takiej radości z gry jak dawniej.

– Podczas Euro 2012 poinformowałem o tym del Bosque. Trener odpowiedział: Co ty gadasz, człowieku. Dopadła cię depresja? Jesteś tu potrzebny. Zostałem, przeżyłem te dwa lata z wielkim entuzjazmem, ale gdybym wiedział, jaki będzie finał, to bym odszedł wcześniej – zaznacza.

Rozmowy z nim zawsze były przyjemnością. Przeczył stereotypowi piłkarza intelektualnie nieskomplikowanego. Był najlepszym dowodem na to, że w piłkę gra się głową. Myślał na boisku i poza nim. A przy tym imponował skromnością. Nie obnosił się z pieniędzmi, nie szpanował szybkimi autami, życie rodzinne starał się chronić przed wścibskimi tabloidami. – Jestem naturalny, nie lubię nikogo udawać – przyznaje.

Nie miał obsesji na punkcie indywidualnych wyróżnień. Nie martwi go, że nigdy nie dostał Złotej Piłki: – I tak miałem szczęście osiągnąć więcej, niż marzyłem. Nigdy nie wyobrażałem sobie, że znajdę się na podium plebiscytu.

Czytaj więcej

Bayern już bije rywali w Bundeslidze

To, że zostanie kiedyś trenerem, było więcej niż pewne. Miał się od kogo uczyć. Przez kilka lat podpatrywał przecież z bliska Guardiolę. – Pep tak skupiał się na detalach, że miał wszystko pod kontrolą. Nigdy wcześniej nie pracowałem nad rzutem z autu w defensywie. Czasem przeciwnik mówił zaskoczony: „Cholera, co tu się dzieje? Nie mam gdzie rzucić!” – śmieje się.

Polubił Katar

Gdy w 2015 roku ze łzami w oczach opuszczał Barcelonę, powiedział, że się nie żegna, tylko mówi: do zobaczenia. Nie ukrywał, że pragnie tu kiedyś wrócić w nowej roli. Przez cztery lata zarabiał na emeryturę w katarskim Al-Sadd, przez dwa kolejne był trenerem tego zespołu, ale jego pobyt na Bliskim Wschodzie wykraczał daleko poza futbol. Tak naprawdę pełnił rolę ambasadora kraju gospodarza najbliższego mundialu, Katarczycy marzyli też pewnie, że poprowadzi ich reprezentację w turnieju.

– To prawda, że w Katarze nie ma demokracji, ale ludzie są szczęśliwi i zachwyceni rodziną królewską. Władza dba o swoich obywateli – przekonywał w rozmowie z „Marcą”. W innych wywiadach zastrzegał, że nie broni dyktatury, a uprzedzenia wobec Kataru są krzywdzące, bo kraj oskarżany o łamanie podstawowych praw człowieka stara się zmieniać, lecz potrzebuje na to czasu: – Ludzie będą zdumieni tempem rozwoju Kataru. Czekają nas wyjątkowe mistrzostwa.

Czytaj więcej

FC Barcelona. Tu wszyscy są dziećmi Cruyffa

Wielu te wypowiedzi pewnie bolą, większość woli jednak nie zawracać sobie nimi głowy i cieszyć się, że Xavi od dziewięciu miesięcy znów jest w Katalonii. Zwłaszcza że nauki, jakie wyniósł od Guardioli i Cruyffa, dają nadzieję, że okręt z napisem Barcelona wypłynie ponownie na szerokie wody.

Klub nie miał ostatnio szczęścia do trenerów, a nazwisko Xaviego pojawiało się w spekulacjach już dużo wcześniej. Grzecznie odmawiał, twierdząc, że na prowadzenie takiej drużyny nie jest jeszcze gotowy. Kiedy Katalończycy znaleźli się na finansowym i sportowym zakręcie, opuszczeni przez Leo Messiego, odmówić pomocy jednak nie mógł.

Katalończyk z krwi i kości

Gdy w listopadzie debiutował na ławce, Barca była w środku ligowej tabeli. Skończyła sezon na drugim miejscu, 13 punktów za Realem Madryt. To, że przepaść do mistrzów Hiszpanii nie musi być tak duża, pokazało marcowe El Clasico. Na Santiago Bernabeu Katalończycy wygrali 4:0, przerywając serię pięciu porażek z Królewskimi. Można zaryzykować opinię, że Realowi nie pomógłby tamtego wieczoru nawet Karim Benzema, który wówczas leczył kontuzję, gdyż Barcelona była tak zdeterminowana i żądna zwycięstwa. I właśnie takiej pasji od swoich graczy oczekuje Xavi.

– W tym zespole trzeba robić więcej: patrzeć, wyobrażać sobie grę, rozumieć, że dany zawodnik nie jest kryty, ma czas i miejsce na działanie. Barca to ostateczny egzamin dla piłkarza. To najbardziej wymagający klub świata. Real to co innego – gdy obrońca wybije piłkę na aut, ludzie to oklaskują. Na Camp Nou zrobisz coś podobnego i natychmiast pojawia się pomruk niezadowolenia. Tak jest od czasów Cruyffa – wykładał niczym profesor katalońską filozofię w wywiadzie dla „El Pais”.

Ta rozmowa przeprowadzona przez dziennik kilka lat temu to kopalnia cytatów i najlepszy dowód na to, że ludzie futbolu też mają coś ciekawego do powiedzenia. Ożywcza w porównaniu ze sztampowymi konferencjami prasowymi, które nie wnoszą nic nowego i z których równie dobrze można by zrezygnować. Warto więc przytoczyć jeszcze kilka interesujących fragmentów, pozwalających zrozumieć, czego od Lewandowskiego i spółki trener będzie wymagał w nadchodzącym sezonie.

Czytaj więcej

Ekstraklasa. Lech wciąż bez zwycięstwa

Xavi to Katalończyk z krwi i kości, więc efektowna gra jest dla niego niezmiennym przykazaniem. – Talent zawsze wygra z przygotowaniem fizycznym. Kiedy przestanie tak być, będziemy mieli przekichane, bo gra stanie się nudna. Uważam, że trzeba skupiać się nad tym, by piłkarz zastanawiał się nad przyczynami boiskowych wydarzeń. Dlaczego się tu ustawiłeś? Dlaczego podbiegniesz w odpowiednim momencie? Dlaczego twój kolega pilnuje stoperów, żebyś został sam? W Barcelonie rozumiemy grę w piłkę jako relację czasu i przestrzeni. Cruyff mówił o otwieraniu boiska i rozumieniu, gdzie jest wolna przestrzeń. Jeśli Iniesta jest w danym miejscu, ja nie mogę być w tym samym. Jeśli rywale go naciskają, muszę umożliwić mu wyjście spod pressingu. Barca ma tę przewagę, że pracowała nad tym latami – podkreśla Xavi i dodaje, że kreatywność i technikę najlepiej doskonalić, grając w dziada.

Czas na poważną grę

Lewandowski chyba już to zrozumiał, skoro jednym z elementów jego prezentacji na Camp Nou była pokazowa gierka z dzieciakami z La Masii. – Ludziom wydaje się, że to tylko zabawa, ale to naprawdę niesamowite ćwiczenie: poprawiasz grę obiema nogami, umiejętność obserwacji, podań przez środek, przyciągnięcia uwagi przeciwnika i zmylenia go podaniem w innym kierunku. Możliwości są nieograniczone. To ćwiczenie, które rozwija wielokierunkowo. Cały czas musisz wiedzieć, co dzieje się wokół ciebie i gdzie jest niepilnowany zawodnik – zaznacza.

Twierdzi, że nie rozumie trenerów, którzy chcą grać na swojej połowie i czekać na ruch rywala. Ubolewa, że jest niewiele drużyn, które starają się dominować do końca niezależnie od wyniku. I że piłka nożna upodobniła się do futbolu amerykańskiego – mało kto ryzykuje.

– Dlaczego na najwyższym poziomie mamy więcej naśladowców Simeone niż Guardioli? Widać to w Premier League. Ile zespołów gra jak Guardiola? Trzy? Cztery? A ile jak Simeone i zostawia ci kontrolę? 70 procent. W Hiszpanii dzieje się to samo. Tacy trenerzy usprawiedliwiają się, że nie mogą grać inaczej z City czy Barceloną. A potem grają w ten sam sposób z Leganes. Doszliśmy do miejsca, w którym nie da się już lepiej przygotować fizycznie, taktyczne możliwości także zostały wyczerpane. Jedyne, co pozostało do wykorzystania w futbolu, to technika i zrozumienie, jak atakować – mówi Xavi.

W kontaktach z zawodnikami ceni sobie szczerość i wzajemny szacunek. Uważa, że dobrego trenera wyróżnia inteligencja emocjonalna, bo z piłkarzami nie można walczyć – trzeba ich uwieść.

– Staram się przekazać piłkarzom, że w żadnym momencie nie możemy się rozluźnić. Mam wiele opcji i trudno będzie mi wybrać jedenastkę. To dla nas ważne, bo rywalizacja wzmacnia nas jako grupę – opowiadał po niedzielnym zwycięstwie 6:0 nad meksykańskim Pumas UNAM o Puchar Gampera. I nie ukrywał, że jest pod wrażeniem tego, jak szybko Lewandowski wkomponował się w zespół.

Polak otworzył wynik spotkania, później zanotował dwie efektowne asysty przy golach Pedriego i zgarnął nagrodę dla MVP meczu. To był ostatni sparing przed startem sezonu. Od soboty czas na poważne granie.

Piłka nożna
Atalanta Bergamo. Piękny lider Serie A
Piłka nożna
Real naciska na Barcelonę. Teraz powalczy o przetrwanie w Lidze Mistrzów
Piłka nożna
Robert Lewandowski strzela, ale Barcelona gubi punkty. Zadyszka czy już kryzys?
Piłka nożna
Puchar Polski. Będzie wielki hit w Warszawie
Materiał Promocyjny
Jak budować współpracę między samorządem, biznesem i nauką?
Piłka nożna
Chelsea znów konkurencyjna. Wygrywa i zachwyca nie tylko w Anglii